Sprzedaż gier spadła o 25%. Branża u progu kryzysu?

No ok, zdaję sobie sprawę, że tytuł wpisu ma wydźwięk niczym okładka tabloidu, ale coś na rzeczy jest. W Sieci natknąłem się właśnie na raport grupy NDP, zajmującej się analizowaniem amerykańskiego rynku technologii. Ostatnie badania dowiodły, że sprzedaż gier, konsol i akcesoriów w październiku spadła średnio o 25% w porównaniu do analogicznego okresu z roku ubiegłego. Jest to o tyle znaczący spadek, że w grę wchodzą tu całkiem pokaźne sumy (obecnie 755 mln dol.).
Do spadku słupków sprzedaży przyczyniły się przede wszystkim wyniki osiągnięte przez producentów konsol. To akurat nie powinno nikogo dziwić. Obecna generacja „stacjonarek” powoli dogorywa lub – jeżeli z tym poglądem się nie zgadzacie – można powiedzieć, że już na dobre wpisała się w środowisko obecnych graczy. W tej sferze rynku odnotowano aż 37-procentowy spadek (wartość: 187 mln). Liderem rankingu okazał się Microsoft z Xboksem 360 (sprzedano 270 tys. sztuk, w 2011: 393 tys.). Niemniej o równe 25% obniżyła się również sprzedaż gier na konsole, a to już o czymś świadczy.
Oczywiście nie ma co dramatyzować. Nie od dziś w końcu wiadomo, że branża elektroniki, a zwłaszcza gier, swoje pięć minut chwały przeżywa w okresie świątecznym. Niemniej z natury jestem człowiekiem dociekliwym i w niniejszym doniesieniu dopatruję się pierwszych symptomów trudności branży (kryzys to na chwilę obecną za mocne słowo). Ciężko jednak określić, w czym tkwi największa bolączka obecnego świata gamingu. Być może coraz częściej odchodzimy od klasycznych gier na rzecz tych z mobilnych OS-ów? A może spadki są wyrazem niezadowolenia graczy z najnowszych produkcji? (3 godziny trybu SP w nowym MoH? Kpina!). Macie jakieś inne pomysły?

źródło: ndp group, slash gear, fot. yahoo!