Rodzicielski helikopter
Paul Wallich z pozoru jest zwykłym, niezwracającym na siebie uwagi ojcem. Jego hobby to robotyka, dlatego postanowił on, w dość innowacyjny sposób wyręczyć się z pewnych rodzicielskich obowiązków. Na czym dokładnie to polega?
Paul skonstruował wyposażony w kamerę helikopter, którym może śledzić drogę swojego syna do przystanku autobusowego. Co ciekawe czynnikiem, który zainspirował młodego ojca była… zima. „Odprowadzałem mojego syna na przystanek autobusowy w grudniu i styczniu. Na prawdę nie chciałbym już tego robić.” – powiedział w wywiadzie Paul.
Ten robo-helikopter zbudowany został z części, które Paul był w stanie nabyć w sklepie. Mężczyzna stworzył również aplikację, która pozwala mu obserwować maszerującego na autobus syna w momencie, kiedy on sam może siedzieć w ciepłym domu.
Największym wyzwaniem, przed którym musiał stanąć tata-konstruktor było sprawienie, aby robot samoistnie podążał za chłopcem. Do tego celu , Paul wykorzystał nadajnik GPS zamontowany w plecaku syna, dzięki któremu helikopter podąża za dzieckiem w określonej odległości.
Wszystko działałoby świetnie, gdyby nie pewien problem. „Vermont nie jest dobrym miejscem dla tego typu rzeczy, ponieważ mamy tu wzgórza i wiele drzew. Powoduje to wiele różnych komplikacji m.in. to, że robot musi unikać przeszkód.” – powiedział Wallich. Kolejnym niedopracowanym elementem jest krótka żywotność baterii.
Nie wiadomo, czy Paul Wallich postanowi jeszcze udoskonalić swój wynalazek. Wiele osób jednak uważa, że tego typu projekty służą jedynie dobru rodziców, a nie dzieci. Nic nie zastąpi przecież relacji zbudowanej na rozmowie rodzica z dzieckiem, podczas prozaicznych czynności takich jak np. odprowadzanie na autobus.
Źródło: NBC News