Zaporoska Elektrownia Jądrowa – czy stanowi zagrożenie?

Dzisiejszego ranka, po przebudzeniu, dotarły do nas szokujące informacje związane z rosyjskim ostrzałem Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Materiały wideo ukazujące nam to wydarzenie były dość szokujące i ukazywały nam intensywny ostrzał artyleryjski ze strony kadyrowców (którym udało się następnie przejąć kontrolę nad obiektem). Pierwsza myśl, jaka pojawiała się w głowie to natomiast katastrofa na miarę tej znanej nam z lat 80. XX wieku, dotycząca elektrowni w Czarnobylu. Czy faktycznie mamy się czego obawiać?

Zaporoska Elektrownia Jądrowa / fot. Ralf1969

Rys historyczny

Zaporoska Elektrownia Jądrowa to największa elektrownia atomowa w Europie. Składa się z aż sześciu reaktorów. Jej działalność zainicjowana została pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Pięć pierwszych reaktorów zostało uruchomionych w latach 1985-1989. Ostatni blok dołączył do nich w roku 1995. Elektrownia bazuje na reaktorach typu WWER-1000. Każdy z nich generuje moc 950 MW. Dla porównania niesławna elektrownia w Czarnobylu obejmowała cztery reaktory o mocy 1000 MW każdy.

Pracownicy elektrowni osiedleni zostali w pobliskim mieście Enerhodar liczącym niemal 60 000 mieszkańców. Pełni ono takie samo znaczenie w przypadku obiektu, jak Prypeć w przypadku Czarnobyla. O Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej było już głośno osiem lat temu, gdy na jej terenie doszło do incydentu. Pod koniec listopada 2014 roku doszło do usterki instalacji elektrycznej zasilającej turbiny bloku nr 3. Na szczęście procedury bezpieczeństwa zasotowane w przypadku omawianej, potężnej elektrowni zadziałały bez zarzutów.

Czytaj też: Broń termobaryczna – dlaczego jest taka groźna?

Walki o Zaporoską Elektrownię Jądrową

W nocy z 3 na 4 marca 2022 roku elektrownia została ostrzelana przez rosyjską armię. To wydarzenie bez precedensu. Nigdy wcześniej, w trakcie żadnego konfliktu zbrojnego, nie dochodziło do prowadzenia ostrzału wobec elektrowni atomowej. Najwyraźniej jednak Rosja wyznacza w XXI w. własne standardy w kwestii prowadzenia wojny. Ostrzał prowadzony był przez czeczeńskich bojowników Kadyrowa.

Na szczęście nie doszło do uszkodzenia reaktorów elektrowni. Zniszczone zostały tylko dwa budynki związane z jej zapleczem technicznym, Nie doszło więc do skażenia środowiska czynnikiem radioaktywnym. Warto w tym momencie wspomnieć, że elektrownie atomowe są chronione na wypadek działań wojennych i ciężko byłoby zniszczyć je za pośrednictwem ostrzału artyleryjskiego lub rakietowego. Nie popadajmy więc w panikę.

Czytaj też: Iskander – niebezpieczny pocisk balistyczny z Rosji!

Czy powinniśmy czuć się zagrożeni?

Na tą chwilę sytuacja wydaje się opanowana – mimo, że elektrownia pozostaje w rękach Rosjan. Organizacje międzynarodowe powiązane z atomem poinformowały, że nie doszło do żadnego skażenia na terenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Możemy im ufać. To nie czasy awarii w Czarnobylu, gdzie wieści związane z katastrofą elektrowni atomowej były tuszowane przez Rosjan.

Czytaj też: Bayraktar – dron budzący postrach wśród Rosjan!

Organizacje międzynarodowe mają wgląd w stan omawianej elektrowni i zostaną zaalarmowane, gdyby sytuacja wokół niej uległa pogorszeniu. Na tą chwilę nie ma powodów do nerwów. Nie grozi nam nic złego. Nie musicie ustawiać się w kolejkach po płyn Lugola. Pamiętajmy, że trzeba uważać na fake newsy siane wokół Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Rosyjscy dywersanci na pewno będą chcieli wykorzystać zamieszanie wokół obiektu, by wywołać niepokój wśród sojuszników Ukrainy. Nie dajmy się zwariować!