Mistrz kierownicy o przyszłości Formuły E

W nadchodzący weekend w Korei Południowej kończy swój ósmy sezon Formuła E.

Od pierwszego ePrix w Pekinie w 2014 roku, zawody elektrycznych wyścigówek przeszły długą drogę.

Lucas di Grassi był zwycięzcą tego pierwszego ePrix i od tego czasu ścigał się w każdym wyścigu. Po 8 latach, 100 wyścigach i prawie 1000 zdobytych punktach, wie o tym sporcie wszystko. Z serwisem Ars Technica dzieli się swoimi przemyśleniami na temat przyszłości wyścigów Formuły E oraz rozwiązań technologicznych, które mają szansę być zastosowane.

W momencie, gdy wszyscy fani i zawodnicy żyją wprowadzeniem od przyszłego sezonu pojazdu Gen3 – mistrz wybiega już myślami do jego następcy Gen4.

„W przypadku Gen4 odpowiedzią nie jest tylko dodanie większej mocy. Pojawia się problem z Gen3. Ponieważ teraz mamy tak dużą moc, że jeśli możesz dać samochodom Gen3 kolejne 100 kW (134 KM) na tylną oś, nie ma prawie żadnej różnicy w czasie okrążenia. Samochód nie może zmniejszyć tej mocy. Mamy tyle mocy w Gen3, że nie ma większego znaczenia, czy będziesz miał 50 kilowatów (67 KM) mniej więcej w „trybie ataku”, ponieważ przez cały czas będziesz miał ograniczoną przyczepność.”

„Więc zdecydowanie napęd na cztery koła, zdecydowanie kierowanie na cztery koła. Kierowałbym też tylną osią. Miałbym prawdopodobnie bardziej miękką kinematykę sterowania, co oznacza, że ​​nie trzeba już zmieniać amortyzatorów ani sprężyn. Każdy ma jeden zestaw sprężyn, jeden zestaw amortyzatorów i programujesz, jak amortyzator i jak sprężyny mogą zachowywać się z siłownikiem elektrycznym. To samo z tylnym układem kierowniczym. Możesz mieć dynamiczny moment obrotowy, więc w nawrocie samochód może faktycznie sterować szybciej, to w szybkich zakrętach możesz kontrolować nadsterowność samochodu”. Mówi di Grassi.

Innym pomysłem zawodnika jest wprowadzenie większej różnorodności w wyglądzie poszczególnych samochodów. Mówi o swoistej „tożsamości” producenta, która mogłaby objawiać się na przykład różnymi autorskimi projektami reflektorów. Według di Grassi dzięki drobnym różnicom Formuła E byłaby bardziej atrakcyjna dla kibiców.

Czytaj także: McLaren dołączy do Formuły E