Wyrzutnie Piorun – dlaczego Rosja tak się ich boi?
Ostatnio regularnie publikujemy dla Was informacje związane z wojną w Ukrainie oraz z rozwiązaniami technicznymi wykorzystywanymi w trakcie tego konfliktu. Była już mowa o pociskach termobarycznych, o Iskanderach, czy też o dronach Bayraktar. Dziś czas na kilka słów o polskim produkcie biorącym udział we wspomnianej wojnie. Wyrzutnie Piorun to rozwiązanie budzące strach wśród rosyjskich pilotów. Dlaczego? Sprawdźmy!
Kilka słów na temat samej konstrukcji
PPZR Piorun to przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy, zaprojektowany w celu eliminowania nisko lecących samolotów, śmigłowców oraz dronów. Nie jest to sprzęt pionierski, gdyż uznaje się go za głęboką modyfikację znanego wcześniej zestawu PPZR Grom. Badania nad ową modyfikacją prowadzono w latach 2010-15 i trzeba przyznać, że efekty modernizacji robią wrażenie na sojusznikach Polski jednocześnie wzbudzając strach u wrogów.
W stosunku do „Gromów”, „Pioruny” cechuje o wiele bardziej efektywna głowica samonaprowadzająca. Poprawę skuteczności uzyskano na skutek zwiększenia czułości detekcji wrogich statków powietrznych. Przekłada się to na zwiększenie odporności na zakłócenia oraz zwiększenie odległości z jakiej pocisk jest w stanie namierzyć oraz trafić cel. Dzięki temu jeszcze efektywniej można eliminować obiekty latające z ukrycia.
Warto wspomnieć także o tym, że PPZR Piorun w stosunku do PPZR Grom charakteryzuje się obecnością zapalnika zbliżeniowego. Z wyrzutni można także prowadzić skuteczny ostrzał w warunkach nocnych. To potężny atut, gdyż w czasie wojny działania bardzo często są prowadzone właśnie pod osłoną nocy.
Czytaj też: Bayraktar – dron budzący postrach wśród Rosjan!
Wykorzystanie Piorunów w Ukrainie
PPZR Piorun to rozwiązanie szeroko wykorzystywane przez wojska Ukrainy w wojnie obronnej przeciwko Rosji. Jak się okazuje – diabelnie skuteczne. Do spółki z wyrzutniami Stinger (produkcji amerykańskiej) i stanowiskami przeciwlotniczymi udało się za ich pośrednictwem zestrzelić 35 rosyjskich samolotów oraz 37 śmigłowców. To imponujące liczby, prawda? Możemy się spodziewać, że te statystyki w przyszłości ulegną dalszej poprawie.
Arena walk na terenie Ukrainy to prawdziwy poligon doświadczalny dla „Piorunów”. Dopiero teraz tak naprawdę przechodzą one chrzest bojowy i sprawdzane są ich możliwości. Już wcześniej jednak dostrzegano w tym rozwiązaniu ogromny potencjał. Dlatego też odbiorcami polskiej konstrukcji stała się nie tylko Ukraina. W bieżącym roku bowiem wpłynęło zamówienie na pewną ilość wyrzutni PPZR Piorun dla armii Stanów Zjednoczonych. Póki co jednak nie zostały w tej kwestii ujawnione żadne konkretne liczby.
Ukraińcy natomiast są „Piorunami” wręcz zachwyceni. W rozmowach z dziennikarzami chwalą niebywałą skuteczność i niezawodność polskiego sprzętu. Trudno się jednak temu dziwić. PPZR Piorun to system przeciwlotniczy klasy światowej, bazujący na najnowocześniejszych rozwiązaniach technologicznych.
Czytaj też: Broń termobaryczna – dlaczego jest taka groźna?
Dlaczego „Pioruny” budzą taki postrach?
„Pioruny” to bardzo świeże rozwiązanie, które tak naprawdę nie było jeszcze używane na masową skalę. Dlatego też armia rosyjska tak naprawdę nie wie, jak się przed owym systemem bronić. Przekłada się to na sporą ilość zestrzeleń rosyjskiego sprzętu bojowego. Miejmy nadzieję, że wyrzutnie nie dostaną się zbyt szybko w ręce armii rosyjskiej.
Czytaj też: Zaporoska Elektrownia Jądrowa – czy stanowi zagrożenie?
Jeśli jednak doszłoby do takiego zdarzenia, w wyniku którego reżim Putina poznałby konstrukcję i zasady działania polskich wyrzutni, to z pewnością koncern Mesko, który odpowiada za opracowanie tego niezwykle skutecznego rozwiązania, pokusi się o takie jego zmodyfikowanie, by nadal bez problemów radził sobie z eliminowaniem wrogich śmigłowców oraz samolotów.