USA i Chiny przenoszą rywalizację w kosmos

Podobnie jak ponad pół wieku temu, światowi liderzy ponownie ścigają się o to, kto zdominuje kosmos.

Jest jednak zasadnicza różnica. Podczas gdy Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki wypracowały wspólny zestaw zasad w ONZ, tym razem największe światowe supermocarstwa nie mogą nawet uzgodnić podstawowych zasad rządzących kolejną generacją działań kosmicznych.

Miliarderzy, tacy jak Elon Musk i Jeff Bezos, wraz z rynkami wschodzącymi, (Rwanda i Filipiny), uruchamiają coraz więcej satelitów. Chcą zniwelować przepaść cyfrową i zbadać możliwości handlowe.

Stawka jest jeszcze wyższa, jeśli chodzi o USA i Chiny, które w związku z pandemią, represjami politycznymi, a teraz najazdem Putina na Ukrainę, wznoszą bariery gospodarcze w imię bezpieczeństwa narodowego. Ich niezdolność do współpracy w przestrzeni kosmicznej grozi nie tylko wyścigiem zbrojeń, ale także starciami o wydobycie potencjalnie setek miliardów dolarów, np. na Księżycu.

W centrum sporu znajdują się opracowane przez Stany Zjednoczone porozumienia Artemis. Niewiążący prawnie zestaw zasad regulujących działalność na Księżycu, Marsie i poza nim. Inicjatywa, według NASA jest zakorzeniona w Traktacie o Przestrzeni Kosmicznej z 1967 roku. Stanowi podstawę wysiłków agencji kosmicznej, aby w tej dekadzie umieścić astronautów na Księżycu. A także rozpocząć operacje wydobywcze lukratywnych pierwiastków księżycowych.

Jednym z głównych problemów Chin z Porozumieniem Artemidy jest postanowienie pozwalające narodom na wyznaczanie obszarów księżyca jako „stref bezpieczeństwa”. Czyli regionów na powierzchni Księżyca, których inni powinni unikać. Dla Amerykanów i ich partnerów z Artemis, ekskluzywne obszary są sposobem na wypełnienie zobowiązań wynikających z Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej. Który wymaga od krajów unikania „szkodliwej ingerencji” w kosmos.

​​Konflikt o to, kto ustala zasady, pokazuje, że świat ma jeszcze dużo pracy, by uniknąć starcia w kosmosie.

Czytaj także: Czy eksploracja kosmosu nam się opłaca?