POCO M4 Pro 5G – recenzja eleganta, który pozytywnie zaskakuje!

POCO, czy też właściwie Pocophone, to firma-córka Xiaomi. Producent wyspecjalizował się w tworzeniu atrakcyjnych cenowo, a jednocześnie świetnie wyposażonych, smartfonach. Czy M4 Pro 5G kroczy tą ścieżką?

Obudowa i wykonanie POCO M4 Pro 5G

To, co może być dla Was bardzo dużym zaskoczeniem, to fakt, że urządzenie zostało wykonane z plastiku. Jasne, coraz więcej firm eksperymentuje z tym zapomnianym tworzywem, jednak muszę uczciwie przyznać, że designerzy POCO stanęli na wysokości zadania. 

Urządzenie jest śliczne! Mało tego, plastik jest naprawdę wysokiej jakości, co skutkuje tym, że urządzenie nie ma żadnych tendencji do trzeszczenia. Boczny pasek znajdujący się na tylnej ścianie obudowy wygląda bardzo dobrze. Bez dwóch zdań — firma obroniła swój projekt.

Czy to oznacza, że bryła obudowy jest w pełni wolna od wad? Niestety niekoniecznie. Mam wrażenie, że producent chciał trochę poczarować jeśli mowa o wyspie foto. Są tam dwa „niby-obiektywy”. Po lekturze specyfikacji wynika mi dość jednoznacznie, że nie pełnią one żadnej funkcji. 

Jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś spojrzy na M4 Pro 5G nieco bardziej entuzjastycznie, bo pomyśli, że to dodatkowe moduły foto lub coś na wzór dalmierza laserowego. A tu niespodzianka. Bo to tylko dwie kropki w różnych kolorach. Dziwne, prawda?

Kończąc wątek obudowy i jakości wykonania, napiszę Wam jeszcze, że pomimo znaczących gabarytów, telefon świetnie leży w ręce. Trudno tutaj się do czegoś przyczepić. Jasne, ważący 195 gram smartfon z założenia nie może być mały, ale producent poradził sobie bardzo dobrze. Brawo!

Wyświetlacz i jakość emitowanych barw

Czy w 2022 roku można wymagać więcej niż IPS, 90 Hz-odświeżania i formatu 20:9, gdy mówimy o urządzeniu, które kosztuje mniej więcej tysiąc złotych? A, no i jakżeby inaczej: rozdzielczości Full HD+ przy zagęszczeniu 399 PPI? 

Wydaje mi się, że nie. POCO wycisnęło z tego modułu dokładnie tyle, ile się spodziewałem. To po prostu dobry, solidny moduł wyświetlacza, który podczas testów bardzo dobrze radził sobie zarówno w pracy pod słońce, jak i w kiepsko naświetlonych pomieszczeniach. 

Gorąco rekomenduję Wam włączyć w ustawieniach kolory żywe. Wyglądają one naprawdę świetnie, a jednocześnie nie są „przesłodzone”. Jest dobrze. I tyle. Trudno napisać tu coś więcej, więc jako ciekawostkę wrzucę Wam informację o tym, że moduł jest fabrycznie zabezpieczony folią ochronną.

Czytaj też: OPPO Reno 6 Pro 5G – smartfon z aspiracjami, jednak nie pozbawiony mankamentów!

Specyfikacja techniczna, software i komfort pracy

Urządzenie pracuje pod kontrolą Androida 11, który został stuningowany (i tak, to zdecydowanie słowo, które nie jest na wyrost) nakładką MIUI. W mojej subiektywnej opinii nakładka od Xiaomi to jedna z trzech najlepszych nakładek, jakie obecnie funkcjonują w obozie Androida. Ilość dodatkowych funkcji czy możliwości wpływania na pulpity, ale i na ustawienia systemowe, jest po prostu ogromna.

Producent zdecydował się na procesor MediaTek Dimensity 810 5G. To dobry, wykonany w 6-nm procesie technologicznym procesor, który współpracuje z grafiką Mali G57. Moja wersja miała 6 GB pamięci RAM i 128 GB na pliki użytkownika. Miłym akcentem jest zachowanie slotu na kartę microSD.

Urządzenie śmiga. Zarówno w sytuacji, kiedy odpalimy wielkie, ważące po kilka GB gry z mocną grafiką, jak choćby PUBG Mobile, jak i w sytuacji, kiedy zapragniemy oglądać treści z popularnych platform VOD. Xiaomi świetnie zoptymalizowało swoją nakładkę. Nie zgłaszam żadnych lagów czy problemów technicznych.

Czas pracy na jednym cyklu ładowania

Pozwólcie, że na początku pochwalę producenta za to, że do zestawu dołączył szybką ładowarkę, dla mnie, ajfoniarza, to wręcz szok 🙂 Nie dość, że ładowarka jest w pudełku, to jeszcze jest szybka. Miło, żeby nie powiedzieć, że bardzo miło.

Ogniwo ma pojemność 5000 mAh i co nie powinno nikogo dziwić, zostało wykonane w technologii litowo-jonowej (Li-Ion). Nie będę zdziwiony, jeśli urządzenie będzie witać się u Was z ładowarką co dwa-trzy dni. SoT, czyli czas pracy na ekranie potrafił dobić do około 10 godzin, co jak na urządzenie z tej półki cenowej trzeba uznać za wynik bardzo dobry.

Niestety, ale nie byłem w stanie sprawdzić łączności 5G w ujęciu całodobowym. Z mojej analizy wynika jednak, że przełączenie się na nowszy standard nie drenuje baterii. Z 5G korzystałem po mniej więcej 3-4 godziny dziennie, tyle samo spędzałem na LTE. Różnice w drenażu raczej nie przekraczały 3-5%, więc uznaję je za nieznaczne. Korzystając z fabrycznej ładowarki, całe ogniwo akumulatora uzupełnicie w nieco ponad godzinę. W tej cenie to dobry rezultat.

Czytaj też: AirPods Max – recenzja rzekomo przełomowego produktu od Apple

Audio i biometryka

Zacznijmy od bardzo dobrych wiadomości. Później będą już tylko te dobre 🙂 Nie martwcie się niewielkim obszarem roboczym skanera na bocznej ramce, radzi on sobie naprawdę świetnie. Wszystko działa dokładnie tak, jak powinno. 

Ci z Was, którzy znają moje podejście do dźwięku w smartfonach wiedzą, że kładę duży nacisk na stereofonię. Cóż, traf chciał, że jeśli mam taką możliwość, to nie korzystam ze słuchawek – chyba, że w pracy lub w miejscach publicznych. Byłem więc bardzo ciekaw tego, jak poradzi sobie POCO.

Stereofonię w tym urządzeniu uznaję za dobrą. Chciałbym dać jej czwórkę z plusem, no ale – niestety – odrobinę zabrakło. Zaważyło to, że rozkład dźwięku między głośnikami jest nierównomierny. To komplikuje życie na przykład w grach czy podczas seansów VOD. Na osłodę: mamy tu port audio 3,5 mm. 

Aparat i zdjęcia w POCO 

Na papierze jest całkiem dobrze. Główny moduł ma rozdzielczość 50 Mpix (f/1.8) + 8 Mpix moduł z szerokim kątem. To niezła, choć niewyróżniająca się specyfikacja techniczna i po prostu trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Na froncie mamy 16 Mpix moduł ulokowany w centralnej części, nieopodal górnej ramki wyświetlacza.

Jak oceniam zdjęcia? Poprawnie. Na pewno niczym mnie nie porwały, ale też nie spowodowały, że nagle puls mocno mi skoczył. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że mówimy o smartfonie za tysiaka. To nie jest i nie będzie flagowiec, bo po prostu nie ma prawa nim być.

W mojej subiektywnej opinii, trochę brakuje tu podbicia barw. Ktoś powie, że nie są cukierkowe i to dobrze. Jasne, to racja. Ale ktoś może powiedzieć, że w tym swoim chłodnym odcieniu kolorystycznym są naturalne. Zdania będą więc podzielone. 

Urządzenie rejestruje wideo w Full HD przy 60 klatkach na sekundę. Tak samo, jak w przypadku zdjęć, uznaję je za poprawne. Tylko tyle i aż tyle. Fotki z kamerki selfie bronią się. Podoba mi się efekt, jaki udaje się osiągnąć, gdy dodatkowo doświetlamy fotkę wyświetlaczem, na przykład w gorszym świetle. 

Podsumowując możliwości foto-wideo, jest poprawnie. Nie da się tutaj napisać wiele więcej, bo po prostu nie ma o czym. Chcę jednak podkreślić raz jeszcze, że nie oznacza to, że moduły są złe. To telefon za tysiaka. Po prostu.

Podsumowanie

Miałem nieco obaw co do tego urządzenia. Muszę jednak zauważyć, że producent poradził sobie całkiem dobrze. Solidna (choć plastikowa) obudowa, szybka ładowarka, niezły ekran i dobra wydajność to atuty, których nie można lekceważyć. Tak samo, jak modemu 5G, audio 3,5 mm i świetnej nakładki. Mało tego, nawet bateria daje radę. Widać więc dość wyraźnie, że POCO M4 Pro 5G ma sporo zalet.

Lista potknięć jest krótka. Wskazałbym jednak na tę stereofonię, bo na obecnym etapie zaawansowania techniki użytkowej po prostu można wymagać więcej. Przypominam raz jeszcze – w telefonie z tej półki cenowej nie liczcie na magię zdjęć. Są one (tak, wiem, że już to pisałem) po prostu poprawne, zadowalające.

W mojej opinii, warto dać temu urządzeniu szansę. W tej cenie to ciekawy gracz, który ma o wiele więcej atutów niż słabych punktów. Xiaomi pokazało, że wciąż potrafi w tanie, atrakcyjnie wycenione, telefony 🙂 

Ocena końcowa: 7,5/10