Motocykle na prąd – przyszłość czy mrzonka?

Elektryfikacja na drogach dotknie prędzej, czy później każdego z nas. Wymuszą ją unijne przepisy, które nakładają na wielkie koncerny obowiązek sprzedawania wyłącznie elektrycznych modeli samochodów od 2035 roku. Dlatego też większość z nich już teraz wprowadza do swoich ofert pojazdy napędzane energią elektryczną, mające stanowić podwaliny pod przeprojektowane gamy modelowe. Jak się jednak okazuje, na drogach można też spotkać coraz więcej elektrycznych motocykli. Co warto wiedzieć na ich temat?

Motocykl bez silnika spalinowego? To kontrowersyjne…

Mimo, że z roku na rok jesteśmy coraz bardziej otaczani nowoczesnymi technologiami i nawet przyzwyczajamy się już do samochodów napędzanych prądem, to zdeklarowanym fanom motocykli ciężko wyobrazić sobie całkowitą elektryfikację tego segmentu rynku. Na hasło „motocykl” nadal główne skojarzenia mamy z diabelnie szybkimi ścigaczami, bądź majestatycznymi chopperami napędzanymi potężnymi silnikami spalinowymi.

Mimo dość mocno zakorzenionych w naszch głowach stereotypów, coraz ważniejsi rynkowi gracze myślą o wprowadzaniu do swoich ofert motocykli napędzanych energią elektryczną. Taką decyzję podjął już nawet legendarny amerykański koncern Harley-Davidson, który jednoślady napędzane prądem wprowadza do swojej oferty dość nieśmiało, obok klasycznych modeli znanych i cenionych przez fanów.

Na poniższym materiale promocyjnym widzimy jeden z pionierskich modeli – LiveWire One. To właśnie on – razem z S2 Del Mar – stanowią o sile amerykańskiego giganta na rynku motocykli elektrycznych. Już w najbliższych latach do amerykańskiego koncernu dołączą inni producenci – na przykład japońska Honda, która także snuje ambitne plany podboju rynku elektrycznych jednośladów.

Elektryczne motocykle – idealne do miasta?

W tej chwili elektryczne motocykle promowane są jako zeroemisyjne jednoślady idealne do przemieszczania się w ruchu miejskim. Skąd taka strategia producentów? Przede wszystkim ze względu na jeszcze raczkujące technologie z nimi związane. Motocykle elektryczne to przede wszystkim jeszcze dość skromne zasięgi. Pojazdy tego typu sprawdzą się co prawda przy krótkich wypadach za miasto, jednak w przypadku dłuższych tras mogą okazać się nieprzydatne ze względu na konieczność częstego ładowania.

A przecież wielu motocyklistów uwielbia wybierać się w długie trasy – nawet z nocowaniem pod gołym niebem – które pozwalają poczuć wolność i swobodę przemieszczania się, prawda? Mimo, że wielu producentów elektrycznych motocykli już aplikuje, albo dopiero zaaplikuje w przypadku swoich produktów szybkie ładowanie, to jednak w przypadku wielokilometrowych tras ciągle wygodniejszą i bardziej praktyczną opcją jest szybkie zalanie baku benzyną, niż konieczność oczekiwania, aż energia akumulatora zostanie uzupełniona.

Co z jednośladami spalinowymi?

W 2023 roku ciężko wyobrazić sobie świat bez motocykli spalinowych, prawda? Te elektryczne najczęściej kojarzą się nam z pojazdami futurystycznymi i bardzo szybkimi, więc o wiele łatwiej byłoby im zastąpić w pierwszej kolejności ścigacze, czy motocykle turystyczne.

A wyobrażacie sobie zlot motocykli ciężkich, na którym spotykają się wyłącznie właściciele „elektryków”? Ja też nie. Tym bardziej, że podczas takich wydarzeń bardzo często spotykają się pasjonaci – właściciele maszyn, które mają kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat na karku. Zakładam, że nieprędko wymienią swoje ukochane jednoślady na takie, które będą napędzane nowoczesnymi jednostkami elektrycznymi. Zdecydowanie więc nie ma szans na to, by w najbliższym czasie motocykle elektryczne zdominowały drogi i autostrady nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie.

Obstawiam, że w przypadku zawodów sportowych, podczas których wykorzystywane są motocykle, sytuacja będzie wyglądała zupełnie tak samo. W przypadku dyscyplin takich, jak żużel, motocross czy akrobatyka korzysta się przecież z mocno zmodyfikowanych maszyn o podkręcanych parametrach. Motocykle elektryczne nie dają takiej swobody w tej kwestii, jak sprzęt napędzany silnikami elektrycznymi. Poza tym wspomniane dyscypliny na każdych zawodach budują niesamowitą atmosferę. Wyobrażacie sobie mecz żużlowy rozgrywany w absolutnej ciszy przy wykorzystaniu elektrycznych maszyn? Może i byłoby to bardziej eko, ale zdecydowanie czułbym się na nim dziwnie.

Podsumowując…

Intensywny rozwój rynku motocykli to naprawdę fantastyczna sprawa i cieszy mnie fakt, że producenci bardzo poważnie podchodzą do kwestii zeroemisyjności. W perspektywie kilkudziesięciu lat na pewno „elektryki” całkowicie zastąpią nam tradycyjne maszyny napędzane silnikami spalinowymi. Obecnie jednak całkowite ograniczenie emisji spalin na drogach to mrzonka i pobożne życzenia.

Owszem, za kilkanaście lat będziemy świadkami sytuacji, w której duże koncerny będą sprzedawały nam wyłącznie nowe elektryczne samochody i jednoślady. Powinniśmy jednak pamiętać również o tym, że po drogach będą przemieszczały się też nadal miliony pojazdów spalinowych wyprodukowanych przed 2035 roku. Unijne regulacje w zakresie elektromobilności nie obejmują bowiem (jeszcze!) rynku samochodów używanych.

I obstawiam, że szybko nie obejmą. Wielu z nas nie stać bowiem na zakup pojazdów elektrycznych, które są nadal horrendalnie drogie, więc siłą rzeczy przez długie lata będziemy jeszcze podróżować za pośrednictwem pojazdów spalinowych. Całkowita z nich rezygnacja to utopijny scenariusz, który jeszcze długo nie będzie miał racji bytu.