Najlepszy flagowiec do 5500 PLN: na jaki telefon warto wydać aż tyle?
Nowoczesne telefony komórkowe wciąż są coraz droższe. Czasy, kiedy za flagowca można zapłacić 2-3 tysiące złotych to już melodia przeszłości. Dziś, jeśli chcemy cieszyć się high-endem z najwyższej półki, musimy wyłożyć na stół nie mniej niż pięć tysiaków. Co wybrać?
Czy jakikolwiek telefon jest wart 5,5 tysiąca złotych?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wynika to z tego, że wysoka kwota zakupu może być definiowana bardzo szeroko. Nie brakuje osób, dla których urządzenie za dwa tysiące to awangarda i wymysł. Na drugim biegunie są wszyscy ci, którzy rok w rok, ochoczo wydają o wiele wyższe kwoty na flagowce różnych firm.
Można więc pokusić się o stwierdzenie, że każdy telefon jest wart dokładnie tyle, ile jesteśmy w stanie za niego zapłacić. A jako że kolejne generacje flagowców wciąż są coraz droższe, to oznacza to po prostu tyle, że jeszcze nie zbliżamy się nawet do szklanego sufitu.
Apple iPhone 13 Pro
Nie da się rozpocząć recenzji bez odwołania do iPhone’a 13 Pro, czyli flagowca od Apple. Urządzenie ma wszystko, czego potrzebujemy. Naprawdę. Wiem, bo tak się dziwnie złożyło, że sam szarpnąłem się na poprzednią generację smartfona i nie żałuję.
Urządzenie ma 6,1 calowy ekran wykonany w technologii Retina XDR. Do jego atutów należy odświeżanie 120 Hz. Konstrukcję napędza Apple A15 Bionic. Miłym akcentem jest obecność 6 GB pamięci RAM. To wydajny zestaw, który bez trudu radzi sobie w każdym scenariuszu użytkowania.
Podstawowa wersja kusi 128 GB na dane użytkownika. Można też kupić droższe smartfony z 512 GB, a nawet z 1 TB miejsca na pliki. Jak to u Apple bywa, raczej nie rozbudujecie miejsca przez kartę SD. Pozostaje skorzystać z iCloud, która dla użytkowników dostępna jest w bardzo atrakcyjnej cenie.
No i wreszcie, wisienka na torcie: aparaty. Nie ma tu magicznych 100-Mpix matryc. Apple stawia na trio: 12+12+12 Mpix. I wiecie co? To w pełni wystarcza. Fotografie wychodzą świetnie. Całość wieńczy świetny zestaw głośników stereo oraz Face ID, który dba o nasze bezpieczeństwo. Warto, tak po prostu!
Huawei P50 Pro
Świetny rewelacyjny i wspaniały. Ekran to matryca OLED o przekątnej 6,6 cala, który oferuje aż 120 Hz odświeżanie. Nie można się tutaj do niczego doczepić. Progi jasności także prezentują się bardzo dobrze. Urządzenie napędza topowy Snapdragon 888 z grafiką Adreno 660, wspierane przez 8 GB RAM.
Na pliki użytkownika przewidziano 256 GB pamięci wewnętrznej. Aparat główny (50 Mpix + 40 Mpix oczko monochromatyczne + 13 Mpix szeroki kąt + 64 Mpix teleobiektyw) to najpewniej jedna z najlepszych konstrukcji, jakie najdziemy teraz na rynku. Naprawdę, czapki z głów. Widziałem, testowałem, zachwyciłem się.
Pewnym problemem może być brak wsparcia dla GMS, czyli Google Mobile Services. W zamian dostajemy HMS, czyli podobny zestaw od Huawei. W mojej opinii, radzi sobie naprawdę dobrze, więc – koniec końców – polecam Wam poważnie zastanowić się nad tym telefonem.
Czytaj też: Huawei P50 Pro – świetny flagowiec z zacięciem fotograficznym!
Samsung Galaxy S21 Ultra 5G
Oj, tak. Bez wątpienia warto zastanowić się nad tym, czym, aby nie warto szarpnąć się na ten telefon. Trudno wskazać tu jakieś słabe punkty. Ekran ma przekątną 6,8 cala (Dynamic AMOLED 2X), a deklarowana częstotliwość odświeżania waha się między 11 a 120 Hz. To fenomenalny rezultat!
Urządzenie napędza Exynos 2100, ale spokojnie, to jeden z tych Exynosów, które zostały przyjęte przez rynek całkiem dobrze. Całość wieńczy grafika Mali G78 i 12 GB RAM. Mocy nie zabraknie więc przez długi czas. Można grać w gry, pracować czy konsumować treści VOD. Zawsze na maksymalnym poziomie komfortu.
Producent nie poskąpił też miejsca na dane. W podstawowej wersji mamy 256 GB. Multimedia i aparat główny? Również całkiem dobrze. 108 Mpix + 12 Mpix (szeroki kąt) + 10 Mpix teleobiektyw i zoom x10 robią robotę. Fotki – zarówno wykonywane w nocy, jak i za dnia – są naprawdę świetne.
Samsung na poważnie podszedł też do stereofonii. To kolejna wartość dodana. Urządzenie gra co najmniej dobrze. Mamy naturalnie moduł łączności 5G, certyfikację IP68 oraz wsparcie dla eSIM. Pamiętajcie jednak o tym, że nie jest to zawodnik wagi lekkiej. Waży aż 228 gramów!
Sony Xperia 1 III
Smartfon dla tradycjonalistów. To pierwsze skojarzenie, które przychodzi do głowy, gdy mowa o tej Xperii. Mamy tu wolny od dziurek na kamerki selfie czy zagięć w ekranie wyświetlacz, który ma przekątną 6,54 cala i pracuje w rozdzielczości FHD+. Miłym akcentem jest 10-bitowa matryca OLED. O głębię barw możecie być więcej niż spokojni.
Konstrukcję napędza Snapdragon 888, więc o wydajność można być w pełni spokojnym. Dedykowany układ graficzny to Adreno 660. Sony nie oszczędzało też na pamięci RAM: 12 GB w asyście 256 GB wspieranych przez kartę w standardzie microSDXC to potężny oręż, jaki jest oddawany użytkownikowi.
Japończycy podeszli też bardzo pragmatycznie do aparatu głównego. Potrójna 12 Mpix matryca radzi sobie dobrze, a na dodatek została uzbrojona w nowoczesne, profesjonalne oprogramowanie, dzięki któremu można wykręcić z takich fotografii jeszcze więcej!
Tradycjonaliści (a w końcu dla nich jest ten smartfon) docenią port słuchawkowy audio 3,5 mm, a także wydajne ogniwo akumulatora. Bryła jest nienaganna, a rozmieszczenie modułów foto minimalistyczne. Bez wątpienia, matryce zajmują tu o wiele mniej miejsca niż wyspy foto u wielu innych producentów.
Podsumowanie
Tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że lista tych urządzeń absolutnie nie wyczerpuje tematu świetnych urządzeń, które można kupić w tej kwocie. Clue tego wpisu było jednak nieco inne. Chciałem pokazać Wam, że na rynku mamy kilka pozornie bardzo podobnych, a jednak zupełnie różnych konstrukcji.
Znajdzie się miejsce dla fanów zamkniętego ekosystemu (Apple), świetnego wyświetlacza (Samsung), potężnego aparatu (Huawei) oraz dla tradycjonalistów (Sony). A wiecie, co w tym wszystkim jest wspaniałe? Że zdecydowana większość urządzeń, jakie tu wymieniłem, łączy te wszystkie cechy. To bardzo dobra wiadomość dla nas wszystkich, bez względu na to, czy chcemy wydać na urządzenie górę monet, czy nie.