Rynek smartfonów w Polsce – klasa średnia górą
W Polsce coraz większą popularnością cieszą się smartfony w cenie od 600 do 1 tys. zł. Kluczowym argumentem przy wyborze jest to, że konstrukcje w tej cenie mają coraz częściej cechy typowe dla rozwiązań droższych. Dlatego w naszych testach będziemy prezentować smartfony tej klasy, czyli w cenie nie przekraczającej 1 tys. zł.
Polska jest krajem, w którym konsument zwykle ogląda dokładnie każdą złotówkę przed jej wydaniem, niezależnie od tego, na jaki produkt. Tak było, jest i pewnie jeszcze będzie. Dlaczego? Jesteśmy bowiem krajem, który czerpie wzorce z Zachodu, ale statystyczna zasobność naszych portfeli jest zdecydowanie niższa, niż u zachodnich sąsiadów. Chłodni analitycy używają tu bezdusznego zwrotu: siła nabywcza. Dlatego chcielibyśmy mieć sprzęt jak najwyższej jakości płacąc zań jak najmniej. Kto wie, być może analitycy producentów monitorują preferencje Polaków i dostosowują swoje produkty do naszych potrzeb. W końcu nie jesteśmy jedynymi konsumentami, którzy mają właśnie takie preferencje. W wyniku tego dostawcy oferując coraz więcej takich konstrukcji, które jeszcze są tanie, a już posiadają cechy charakterystyczne dla rozwiązań z wyższej półki. O jakich rozwiązaniach mowa?
Liczby przemawiają
Oczywiście podstawowym jest wydajność. Można ją zwiększyć na dwa sposoby. Najlepszym jest oczywiście zastosowanie procesora o większej mocy obliczeniowej, ale zwykle łączy się to ze znaczącym podniesieniem ceny końcowego produktu. Inna metoda, to dołożenie pamięci operacyjnej, co nie jest tak bolesne dla finalnej ceny, zwłaszcza gdy ceny kości są pod kreską. Wiadomo, że na konstrukcje, które mają w konfiguracji napisane 4 GB patrzymy przychylniej, niż na 2 GB. Rzuca w oczy szybciej, niż nazwy takie jak Snapdragon czy Kirin. Swoją drogą, w przypadku procesorów przychylniejszym okiem patrzymy często na liczbę rdzeni. A przecież to nie zawsze jednoznacznie przekłada się na wydajność. Splendoru dodaje też pamięć stała – 32 GB to relikt przeszłości, musi być 64, a najlepiej 128 GB. Czy rzeczywiście użytkownik potrzebuje dużych pojemności? To już zupełnie inna kwestia, ale nie ma wątpliwości co do tego, że 128 to więcej, niż 64. Kolejny przykład, w którym przemawia magia liczb, to megapiksele aparatu. Tu też im więcej, tym lepiej, choć nie zawsze przekłada się to bezpośrednio na jakość zdjęć. No i na koniec wisienka na torcie – 5G do 4G ma się co najmniej tak, jak 128 GB do 64 GB. Etap tego kryterium jest właśnie przed nami, jednak póki co jest on zarezerwowany dla klasy wyższej. Co jest zatem klasą średnią, która jest coraz bardziej przedmiotem pożądania statystycznego konsumenta?
Klasa średnia – szerokie pojęcie
Niestety czym innym jest klasa średnia w pojęciu użytkownika z krajów zachodnich, czym innym u nas. Oczywiście najbardziej spektakularnym kryterium jest cena. Gdzie zaczyna się klasa średnia?
Chyba każdy wie, z czego się składa dzida bojowa, ale dla porządku przypomnę. Składa się z przeddzidzia, śróddzizia i zadzidzia dzidy bojowej. Z kolei śróddzidzie składa się z przeddzidzia śródzidzia, śródzidzia i zadzidzia dzidy bojowej. Ale wszystkie wspomniane w ostatnim zdaniu segmenty dotyczą śróddzidzia. Podobnie jest ze smartfonami. Na przykład w analizach jednych firm badawczych, jak IDC, średnia półka zaczyna się od 200 dol. u innych, jak GfK Polonia – od 150 euro. Różnica może niewielka (zwłaszcza dla naszych sąsiadów zza Odry), ale w przedziale między 660 a 800 zł znajduje się bardzo wiele konstrukcji, które chętnie będą pretendowały do miana sprzętu klasy średniej. Co ciekawe, jeszcze większa różnica w zakresie górnej granicy średniej półki w obu firmach analitycznych jest jeszcze większa. W przypadku GfK Polonia jest nią 400 euro zaś u IDC aż 800 dol. Choć są to bardzo szerokie widełki, z rozmów z producentami wiemy, że największą popularnością w Polsce (w przypadku klasy średniej) cieszą się smartfony w cenach od 800 do 1 tys. zł. Warto zauważyć, że tu również funkcjonuje zasada podziału dzidy bojowej i to przy użyciu dużej lupy. Jak nietrudno się domyśleć, psychologiczną barierą jest różnica między 999 zł, a 1001. Trudno zatem precyzyjnie określić i porównać jakość i funkcjonalność sprzętu przed i za granicą 1 tys. zł. Wielu producentów w promocjach oferuje za niewiele ponad 900 zł sprzęt, którego cena katalogowa przekracza 1 tys. zł.
Tysiąc złotych rządzi
Według danych IDC w pierwszej połowie 2020 roku smartfony w cenie od 200 do 600 euro stanowiły 42,6 proc. rynku. W całym 2019 r. było to niespełna 35 proc. Siedem procent różnicy to może niedużo statystycznie, ale w liczbach bezwzględnych to nie byle co. Krajowy rynek wchłania rocznie ponad 9 mln sztuk. GfK Polonia nie podaje dokładnych liczb, ale potwierdza, że w tym roku zyskuje średnia półka. Najszybciej rośnie u nas popyt na smartfony, których cena nie przekracza 1 tys. zł, ale też zdecydowanie się od niej nie oddala. Niestety nie wiemy dokładnie jaka jest skala wzrostu, ale nawet jeśli byłoby to 50 proc. to przy uśrednianiu ceny w przedziale 200 – 600 euro, mogłoby się to przekładać na wspomniany 7-procentowy wzrost.
Warto też zwrócić uwagę na dynamikę wzrostów i spadków. Jeszcze w 2019 r. bardzo mocno rósł popyt na konstrukcje najdroższe i najtańsze, a klasa średnia spadła znacząco, bo z 47 do 35 proc. W tym roku rośnie w siłę zabierając udziały zarówno tanim, jak i drogim.
Przyszłość rynku smartfonów
Według wszelkich znaków na niebie i ziemi tendencja wzrostu popytu na smartfony ze średniej półki będzie nadal rósł. Jakie to znaki? Jak wspomnieliśmy, najważniejszy chyba jest taki, że coraz więcej konstrukcji, które jeszcze niedawno znajdowały się na niższych półkach są wyposażane w cechy typowe dla sprzętu drogiego. Czyli np. stosunkowo tania konfiguracja kluczowych komponentów takich jak procesor czy pamięć jest okraszona dobrej jakości aparatem czy ekranem wysokiej rozdzielczości. Drugi największy ze znaków, to niewątpliwy spadek tego, co analitycy nazywają bezdusznie „siłą nabywczą”. Wiadomo, że w obecnym czasie dekoniunktury związanej z pandemią wielu klientów może przeznaczyć na telefon mniej pieniędzy.
Dlatego w naszych testach będziemy brali pod lupę przede wszystkim urządzenia klasy średniej. Szczególnie tych w cenie oscylującej w granicach tysiąca złotych jako przedmiotu pożądania większości potencjalnych zainteresowanych. Oczywiście mając na uwadze wszystkich innych, uwagi naszej nie umkną konstrukcje zarówno z najwyższej jak i najniższej półki. Pierwsze wyznaczają granice funkcjonalności, sumiennie wypełniają swoje podstawowe przeznaczenie.
Maciej Piekarski, Client Business Partner IT & Telecom, GfK Polonia
Rynek smartfonów w 2020 r.
Według raportów GfK Polonia liczba sprzedanych smartfonów w Polsce w pierwszej połowie 2020 roku zmniejszyła się o 6 proc. W porównaniu z innymi krajami to i tak całkiem przyzwoity wynik. Ogółem rynek na naszym kontynencie skurczył się o 8 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku. Przyczyna jest oczywista – lockdown. Mimo gigantycznych wzrostów w kanale internetowym zamknięcie sklepów stacjonarnych pozbawiło wielu potencjalnych nabywców możliwości dokonania zakupu.
O ile w pierwszych dwóch miesiącach b.r. notowaliśmy minimalny, ale jednak wzrost rynku, to sprzedaż w marcu i kwietniu tąpnęła. W Polsce spadek wyniósł 30 proc., a najmocniejsze zniżki obserwowaliśmy na południu Europy (Włochy, Hiszpania, Francja) – prawie 50 proc.! Z tym szokiem relatywnie dobrze poradziły są rynki Europy Wschodniej – spadki tam wyniosły „jedynie” 9 proc. (przy kilkunastoprocentowych wzrostach w poprzednich dwóch miesiącach). Kolejne dwa miesiące, czyli czas „nowej normalności” przyniosły odreagowanie poprzednich spadków, lecz nie wszędzie. Europa Zachodnia i Południowa wciąż jest pod kreską.
Pogarszające się nastroje konsumenckie i koniunktura gospodarcza wpłynęły również na preferencje związane z cenami kupowanych smartfonów. Przed nadejściem pandemii obserwowaliśmy wzrost średniej ceny (w Polsce o 6 proc., w Europie Wschodniej aż o 15 proc.). Później trend się odwrócił się. wszędzie poza Europą Północno-Zachodnią (Austria, Szwajcaria, Niemcy, Beneluks, Wielka Brytania, Irlandia i kraje skandynawskie) widać było spadki tego parametru.
Niekoniecznie wynikało to z obniżek cen (choć te też się zdarzały). Podstawową przyczyną obniżania się średniej ceny zakupu smartfonu było przesuwanie się popytu na niższe półki cenowe. W Polsce wyraźnie zyskała średnia półka (150-400 euro). Z kolei na południu i wschodzie Europy zaobserwowaliśmy bardzo dynamiczne wzrosty w najtańszym segmencie (<150 euro). Jedynie Europa Północno-Zachodnia okazała się stosunkowo niewrażliwa na kryzys. Po minimalnym wahnięciu w marcu i kwietniu na rzecz średniej półki produkty kosztujące ponad 400 euro znów stanowią sporo ponad połowę sprzedaży.
Oczywiście definicja low-endu, medium i premium zależy od rynku i siły nabywczej. To co jednak jest wspólne dla wszystkich rynków europejskich to przesunięcie się popytu na niższe półki cenowe podczas zamknięcia gospodarki i powrót do dawnych struktur po jej otwarciu. I to mimo, że wskaźniki zatrudnienia są coraz gorsze. Wygląda na to, że po wiosennym kryzysie konsumenci w Europie próbują odreagować, wybierając znów lepsze i droższe smartfony.