Czy składane smartfony to przyszłość?

Składane smartfony jeszcze kilkanaście miesięcy temu budziku ogromne emocje i rozpalały wyobraźnię wielu fanów nowych technologii. Dziś wiemy już, że nie ma róży bez kolców. Na rynku zadebiutowało już kilka urządzeń tego typu i każde z nich ujawniło mankamenty z jakimi muszą zmagać się producenci, by w mniej lub bardziej odległej przyszłości takie smartfony dogoniły pod każdym względem klasyczne słuchawki. Czy sprzęt wyposażony w elastyczne ekrany to rewolucja? A może nadal melodia odległej przyszłości? Czas rozważyć wszystkie za i przeciw!

Początki zawsze są trudne!

W chwilach, w których stopniowo poznawaliśmy pierwsze przecieki związane z Huawei Mate X czy Samsungiem Galaxy Fold dominował efekt „wow”. Na papierze bowiem smartfony te prezentowały się naprawdę rewolucyjnie – oto dzięki elastycznym ekranom mieliśmy otrzymać możliwość noszenia w kieszeni smartfona, który w razie potrzeby w prosty sposób mogliśmy zamienić w tablet. Koncepcja zacna, która mogła zjednać sobie miliony fanów, prawda? Rzeczywistość jednak nie okazała się być taka kolorowa. Po prezentacji Samsunga Galaxy Fold, gdy ten trafił w ręce pierwszych testerów, zaczęły się schody. Elastyczne ekrany okazały się nie być tak wytrzymałe na mechaniczną eksploatację, jak zakładano. Wybuchła głośna afera związaną z wyświetlaczami Folda, które potrafiły ulec uszkodzeniom nawet w trakcie mało intensywnej eksploatacji. W dodatku – o zgrozo! – można było łatwo zniszczyć je chociażby za pośrednictwem paznokcia. Afera odbiła się tak szerokim echem, że stała się jednym z czynników opóźniających premierę drugiego ze składanych smartfonów – modelu Mate X od Huawei. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że pojawiła się nowa koncepcja smartfona z elastycznym ekranem – zapoczątkowana przez Motorolę RAZR nowej generacji. Nastąpiła moda na powrót urządzeń typu clamshell.

Nowość od Motoroli wzbudziła ogromne zainteresowanie. Miała oferować kompaktowe rozmiary, duży ekran po rozłożeniu i być odczuwalnie tańsza od Galaxy Folda. Furory jednak nie zrobiła. Samsung natomiast podniósł rękawicę rzuconą przez Motorolę i zaprezentował model Galaxy Z Flip. Prezentuje on podobną do RAZR koncepcję, jednak okraszoną nakładką One UI i – rzekomo – wieloma udoskonaleniami. Celowo użyłem tu słowa „rzekomo”. W ostatnich dniach bowiem dowiedzieliśmy się, że mimo zapowiedzi przedstawicieli koncernu z Korei, Galaxy Flip Z jest równie podatny na uszkodzenia ekranu, co Fold, a nowatorska powierzchnia wyświetlacza wykonana z ultracienkiego szkła jest tylko czczą, marketingową papką. W rzeczywistości mamy bowiem do czynienia z matrycą zbliżoną do tej znanej z Galaxy Folda. Ekran prezentowany jako szklany, odporny na zarysowania i działanie czynników zewnętrznych tak naprawdę zabezpieczony jest za pośrednictwem hybrydowego plastikowego polimeru z domieszką szklanych mikrocząsteczek. Co za tym idzie – nadal można bardzo łatwo go uszkodzić. Niewiele czasu minęło, a Samsung zaprezentował nam model Galaxy Z Fold 2, który prezentował się o niebo lepiej od felernego poprzednika. Lepiej zagospodarowano front smartfona oraz wewnętrzny ekran. Pojawiły się także nowe rozwiązania poprawiające funkcjonalność tego typu urządzeń po stronie oprogramowania. Problemem ciągle jednak był ekran wewnętrzny – nadal bardzo podatny na uszkodzenia. A przecież wielu z nas nie chce sobie zaprzątać głowy jego wytrzymałością, bo zwyczajnie nie mamy czasu na to, by z telefonem obchodzić się jak z jajkiem, prawda? Obecnie czekamy na premierę smartfona Galaxy Z Fold 3. Osobiście wiążę z nim spore nadzieje. Dlaczego? Pierwsze, bardziej konkretne przecieki z nim związane wskazują na to, że otrzyma on wsparcie dla rysika S-Pen. Może to oznaczać zastosowanie bardziej odpornego na uszkodzenia elastycznego wyświetlacza. Przecież operowanie stylusem po dotychczas stosowanych matrycach zniszczyłoby je w mgnieniu oka!

Kluczowe kwestie – wytrzymałość i odporność na uszkodzenia!

Nie zamierzam hejtować składanych smartfonów, gdyż bez wątpienia czeka je świetlana przyszłość. Producenci muszą jednak skupić się na rozwijaniu technologii dzięki którym urządzenia pokroju Galaxy Folda, Galaxy Z Flipa czy produktów Motoroli i Huawei będą bardziej odporne na działanie czynników zewnętrznych. Nie można bowiem narzekać na ich specyfikacje – te prezentują się świetnie. Ceny także sukcesywnie przy kolejnych premierach idą w dół. Kluczem do sukcesu składanych smartfonów musi więc być ich dopracowanie pod kątem niezawodności. Wierzę, że giganci rynku urządzeń mobilnych mają odpowiednie zaplecze pod względem patentów, konstruktorów oraz środków finansowych by w przeciągu nadchodzących kilku lat uczynić elastyczne ekrany podstawowym elementem smartfonów także z niższej – niż flagowa – półki cenowej. Nie mam tu na myśli typowych niskobudzetowców, ale chociażby urządzenia z przedziału cenowego 1500-2500 zł. Spore nadzieje wiążę z premierą Galaxy Folda drugiej generacji, która powinna mieć miejsce w okolicach czerwca bądź lipca. Mam nadzieję, że Samsung wyciągnie wnioski i uwagę skupi na udoskonaleniach mechanicznych ekranu, które będą temu urządzeniu potrzebne o wiele bardziej, niż kolejne „gadżety” związane z obsługą wyświetlacza od strony oprogramowania. Lada moment do sieci zaczną konkretniejsze przecieki związane z Galaxy Z Foldem 3 i być może dowiemy się, czy konstruktorzy Samsunga potrafią na bieżąco wprowadzać udoskonalenia do swoich konceptów na bazie zaliczanych wpadek. Tymczasem jednak musimy uzbroić się w dużą dozę cierpliwości i czekać na rozwój wydarzeń w segmencie składanych smartfonów. Póki co nie obiecujemy sobie po nich zbyt wiele. Ta klasa urządzeń będzie rodziła się w bólach. Za kilkanaście miesięcy jednak – kto wie? – może wybaczymy producentom wszystkie mniejsze, lub większe wpadki. Nadzieje wiązałbym z produktami Samsunga. Huawei coraz mniej liczy się na rynku. Motorola chyba spoczęła na laurach w kwestii składanych smartfonów. Kto wie jednak co nas w tym segmencie jeszcze zaskoczy – może ciekawa propozycja od Apple? Jak myślicie?