Czy Android jest lepszy od iOS?

W sieci od wielu lat trwa dyskusja nad tym, która z mobilnych platform jest lepsza: Android, czyli oprogramowanie, które w swoich założeniach bazuje na open source, czy może jednak hermetycznie zamknięty Apple iOS. 

Android czy Apple iOS, czyli „to tylko słowa”

Na początku chcę zaznaczyć, że w niniejszy artykuł jest bardziej zbiorem subiektywnych przemyśleń, niż rozprawką naukową. Z jednej strony mam wiedzę i doświadczenie w kwestii sprzętu i technologii mobilnych. Z drugiej jednak jako fachowiec zdaję sobie sprawę, że nie wiem wszystkiego. Dlatego z góry przepraszam jeśli tekst wywoła uczucie niedosytu, bo nie poruszyłem takiego czy innego aspektu zagadnienia. Jeśli tekst przyczyni się do tego, że z większą świadomością dokonacie wyboru platformy – mój cel zostanie osiągnięty.

 Współkreatorzy Androida

Kiedyś to było. Naprawdę, jeśli w jakimś momencie największą siłą Androida była jego otwartość, to wydaje mi się, że przestała ona odgrywać jakąś dużą rolę wraz z premierą ósmej, może ewentualnie dziewiątej odsłony zielonego systemu operacyjnego. 

Pamiętacie te wspaniałe czasy, kiedy Android był bardzo zróżnicowany? Inaczej wyglądały nakładki od Sony, HTC, Samsunga czy Huawei, że nie wspomnę tutaj o takich perełkach, jak modyfikacje wdrożone przez już niemal zapomnianą społeczność Lenovo. 

Teraz wyróżniamy czterech graczy: Samsunga, Huawei, Xiaomi oraz OnePlusa. No, może jeszcze do tego miana aspiruje Oppo, jednak ten producent dopiero buduje w Polsce swoją pozycję. Tak czy inaczej, w ostatnich latach otwarty ekosystem Androida bardzo się zmienił.

Android coraz bardziej zunifikowany

Obecnie – czy tego chcemy, czy nie – ilość producentów, którzy naprawdę przykładają się do swoich nakładek, jest niewielka. Większość poszła na łatwiznę i skorzystała z platformy, która jest wręcz podana na tacy przez Google’a. Czy to dobrze czy źle?   Ma to swoje plusy i minusy.

Wydaje mi się, że w bardzo bliskiej przyszłości można spodziewać się jeszcze bardziej radykalnego ujednolicenia w designie i funkcjonalności tej platformy. Google już wielokrotnie pokazało, że jednym cięciem potrafi pozbawić telefony niemal wszystkich producentów jakiejś określonej funkcji. Nie wierzycie? No to pozwólcie, że przypomnę Wam tutaj tragiczny los aplikacji do nagrywania rozmów telefonicznych.

Cała prężnie rozwijająca się gałąź aplikacji została nagle wycięta i chyba tylko Huawei zdecydował się na autorskie rozwiązanie, które wciąż pozwala na rejestrowanie połączeń głosowych. Kolejne przykłady, które dość jednoznacznie pokazują, że idziemy w stronę pozornego wyboru, to aplikacje galerii zdjęć, telefonu, czy wiadomości tekstowych SMS. 

Pisze to Wam osoba, która związała się z ekosystemem Androida wraz z premierą Samsunga Galaxy S. Było to w czasach, kiedy na rynku rządził jeszcze Android 2.1, więc przeszedłem z tą platformą naprawdę daleką drogę i uważnie śledziłem wszystkie te zmiany, jakie zachodziły w oprogramowaniu z logo zielonego robota. 

Wydaje mi się, że Google już pewien czas temu zrozumiało, że otwarty system operacyjny to jednocześnie jego największa siła, ale i niebezpieczeństwo. O ile udało się w jakiś sposób wybić w pień takie oprogramowanie, jak Windows Phone, Bada OS czy nawet BlackBerry OS (jakim cudem, nie wiem i nie chcę wiedzieć), o tyle pojedynek między iOS a Androidem na zawsze pozostanie nierozstrzygnięty. 

Wiecie dlaczego? Bo użytkownik musi mieć choćby pozorny wybór. Niedawno migrowałem na iOS’a. Wreszcie po kilku latach się przełamałem i postanowiłem dać szansę temu oprogramowaniu. Zainwestowałem w ekosystem i jestem „raczej zadowolony”, jednak moje doświadczenia z Androidem pozwoliły mi na wyciągnięcie dwóch wniosków.

iOS czy Android: pojedynek, który z założenia nie może być wygrany przez żadną ze stron

Przez pewien czas zastanawiałem się nad tym, czy to, że migracja na oprogramowanie od Apple przebiegła tak sprawnie dowodzi wybitności tego softu czy może jednak uniwersalności Androida. Można do tego problemu podejść dwutorowo.

Po analizie zjawiska skłaniam się do stwierdzenia, że dzisiaj te różnice między tymi platformami już tak mocno się zatarły, że bez żadnego wysiłku, każdy z nas, może szybko zmigrować między jedną a drugą platformą, nawet jeśli nigdy nie miał z nią długiej styczności.

Spójrzcie na zawartość sklepy z aplikacjami. Jest tam niemal dokładnie to samo. Ustawienia systemowe także wcale nie różnią się względem siebie tak bardzo, jak wielu osobom by się mogło wydawać. Procedura aktualizacji, gdy już pobierzemy plik z nową paczką, jest niezwykle podobna. Tylko logo przy pasku postępu jest inne. Tutaj mamy nadgryzione jabłuszko, a nie leżącego robota 🙂

To wszystko skłania mnie do stwierdzenia, że dzisiejszy świat telefonów komórkowych jest skonstruowany na zasadzie duopolu, który tak naprawdę pasuje wszystkim. Żadna ze stron nie utraci znaczenia tak bardzo, by odeszła w zapomnienie, jak choćby przytoczony już wcześniej Windows Phone. 

Raczej będziemy świadkami kolejnych generacji i starć, które tak naprawdę nie będą przynosiły porywających nowości. Jasne, raz na jakiś czas pojawi się nowy Święty Graal, jak choćby modem 5G czy rewolucyjny aparat główny, jednak tego wyścigu nie wygra żadna ze stron. Paradoksalnie, ten stan może leżeć i w interesie Google’a i Apple’a. 

Ekosystem ma znaczenie

Współczesny kierunek rozwoju platform mobilnych bardzo szybko zmienił główną oś podziału. Zauważyliście, że już od jakiegoś czasu trudno o exclusive’y, czyli oprogramowanie czy kooperacje producentów na wyłączność? 

Nowym polem, gdzie marketingowcy muszą się wykazać, jest budowanie własnego ekosystemu przez użytkownika. I przyznaję się szczerze, sam dałem się na to nabrać. Pewna firma ma moje pieniądze, a ja mam tylko ich urządzenia nie tylko w swoim domu, ale i na swoim ciele. Bo przecież smartwatch to fajny dodatek do smartfona, który poszerza jego funkcjonalność. Słowem: marketing zadziałał i na mnie.

Własne platformy z powodzeniem rozwija cała rynkowa elita. Każdy robi to na swój sposób, jednak można zauważyć, że jeśli kupujecie na przykład smartwatcha określonej firmy, to o wiele lepiej współpracuje on z innymi jej produktami. 

Jeśli drogi użytkowniku, dzierżysz dumnie w kieszeni smartfon od Xiaomi, to MiBand jest naturalnym wyborem, prawda? Raczej nie kupisz smartbanda od innego producenta, że o smartwatchu nawet nie wspomnę. Mógłbyś, bo wiesz, że po zainstalowaniu jednej-dwóch aplikacji wszystko zadziała, ale wolisz – tu pada słowo klucz – budować ekosystem.

Android i  Apple iOS – który lepszy?

Na to pytanie oczywiście nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na pewno są to platformy, które pod wieloma względami można bezpośrednio ze sobą zestawić. Mało tego, pełno w nich zamienników, które działają na zasadzie “jeden do jednego”.

Nie musisz mieć Apple Pay, by płacić telefonem. No bo przecież możesz mieć dostęp do Google Pay lub personalizowanej usługi producenta telefonu. Wyjątkowością Apple nie jest też aplikacja zdrowotna. Konkurencja ma swoje, nieraz nawet bardziej rozbudowane. Nawet monitorowanie EKG nie jest już przypisane tylko do Apple Watcha. 

Różnice dotyczą rzeczy niezbyt ważnych. Nie trawisz notcha? No to wpadasz w objęcia Androida. Drażni Cię brak stereofonii? Proszę bardzo, iPhone słynie z dobrego brzmienia. Chcesz mieć w aparacie kosmiczną wartość zooma? Samsung czy Huawei serdecznie zapraszają do siebie.

Jedynym wyjątkiem, gdzie faktycznie jestem w stanie wykazać przewagę jednej platformy nad drugą, jest długość i zasady polityki aktualizacji. Tutaj Apple faktycznie wypada lepiej i trudno od tego uciec. Androidowa konkurencja robi co może, ale na polu aktualizacji oprogramowania układowego nadgryzione jabłuszko faktycznie może zaskoczyć nad wyraz pozytywnie.

A zatem, co powinieneś kupić? Jeśli nie zależy Ci na aktualizacjach, które nieraz trwają i przez cztery-pięć lat, to kup… cokolwiek. Na rynku zostało tylko kilku potężnych graczy, na pewno znajdziesz coś dla siebie. Ironia losu polega na tym, że nawet różnica w cenach za flagowce jest już tylko iluzoryczna. Inne logo, inne pudełko i trochę inne funkcje. Tak po prostu.