Zillow musi pozbyć się 7 tysięcy domów kupionych przez algorytmy

Poboczna usługa serwisu została zamknięta po tym, jak algorytmy stworzyły bańkę spekulacyjną wokół zautomatyzowanego flippingu.

Zillow to aplikacja zajmująca się pośrednictwem w udostępnianiu ofert agentów nieruchomości, która czerpie zyski z publikowanych w serwisie reklam. Na tym jednak pomysły na zarabianie w przypadku firmy założonej przez byłego pracownika Microsoftu,  zasiadającego też obecnie w zarządzie Netfliksa Richa Bartona, się nie kończą. 

W ostatnich latach Zillow mocno inwestowało w swoją poboczną ofertę, Offers, w ramach której firma kupowała zidentyfikowane przez algorytmy domy, płaciła gotówką, dokonywała napraw i renowacji i sprzedawała je z zyskiem. Wraz z trójką największych konkurentów na tym rynku, usługami RefdinNow, Offerpad i Opendoor, Offers odpowiadało w drugim kwartale tego roku za zakup 1% całych sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych nieruchomości. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. 

Czytaj też: Dlaczego najbardziej wartościowa firma motoryzacyjna świata zmienia siedzibę?

W tym tygodniu Zillow ujawniło, że zawiesza swoje operacje “instant buyingowe” ze względu na straty, jakie poniosła w wyniku zakupów w trzecim kwartale tego roku, przekraczające 300 milionów dolarów. Na 9690 domów kupionych w tym okresie udało się sprzedać zaledwie 3032, a łącznie na sprzedaż czeka jeszcze ponad 7000 domów kupionych przez Offers. W efekcie zamknięcia części biznesu Zillow zwolni 25% swoich pracowników, których łącznie ma 6400. 

Eksperci zarzucają firmom próbującym korzystać ze zautomatyzowanego flippingu m.in wykorzystywanie danych na temat wyszukań znudzonych internautów, przeszukujących sieć w poszukiwaniu wymarzonego domu. Dzięki nim firmy namierzają szczególnie popularne okolice, i sztucznie zawyżają ceny nieruchomości w danym miejscu. Arwa Mahdawi z “The Guardian” podkreśla jednak, że Zillow ponosi cenę wiary w możliwość zautomatyzowania skomplikowanego procesu wyceny na niestabilnym, stale zmieniającym się rynku. Problemem okazać miał się również brak siły roboczej, która mogłaby szybko zająć się remontami tak dużej liczby przepłaconych nieruchomości.