Miasta 15 – minutowe, czy to pies, czy wydra?
Nowa koncepcja urbanistyczna określana jako Miasta 15 – minutowe zdobywa ostatnio coraz większy rozgłos. Zakłada ona takie zaplanowanie istotnych dla mieszkańców punktów służących zaspokajaniu ich potrzeb, aby można było z łatwością dotrzeć do nich piechotą, rowerem, czy hulajnogą w 15 minut.
Miasta 15 – minutowe – czym mają być?
Wizja wpisuje się dosyć dobrze w inne istniejące obecnie światowe nurty, takie jak choćby ekologizm. Zmiany w modelach pracy, spowodowane lockdownami w wyniku ogłoszenia światowej pandemii tylko ją wzmocniły.
Według koncepcji w najbliższym zasięgu powinny znaleźć się następujące punkty:
- sklepy,
- żłobki, szkoły, przedszkola,
- obiekty służby zdrowia
- punkty usługowe
- kawiarnie, restauracje,
- parki, tereny rekreacyjne,
- miejsca pracy, biurowce
- ośrodki kultury,
- obiekty sportowe,
- przystanki komunikacji miejskiej.
Brzmi zachęcająco i trudno się dziwić, że mieszkaniec każdego miasta byłby za tym, żeby zamieszkać w takim idealnym miejscu.
Pierwotny pomysł na projekt tego rodzaju pojawił się w 2016 roku i przedstawiony został przez profesora Carlosa Moreno. Przedsięwzięcie rozreklamowała, w swojej kampanii wyborczej, starająca się o posadę mera Paryża Anne Hidalgo. Tutaj powinna zapalić się nam lampka ostrzegawcza: mamy do czynienia z politykiem, który jak wiadomo obieca wszystko wszystkim, aby wygrać wybory. Na domiar złego, pani mer wywodzi się z francuskiej Partii Socjalistycznej. A to, biorąc pod uwagę historię, i to jak kończyły się eksperymenty wdrażane przez tę stronę sceny politycznej powinno włączyć nam już nie tyle lampkę co spory reflektor.
I to jest słuszna koncepcja
Ale odsuwając na bok uprzedzenia. Przyjrzyjmy się bliżej tej koncepcji, wychodząc z założenia, że może ona faktycznie przyjąć się we współczesnym świecie. Choćby z tego powodu, że dążenie do ideału jest przypisane ludzkiej naturze, podobnie jak sceptycyzm wyrażany w stosunku do osób, którzy chcę go wdrożyć w życie.
Niewątpliwym skutkiem zastosowania tego rozwiązania urbanistycznego jest rezygnacja z innego jeszcze do niedawna fascynującego ludzkość wynalazku – a mianowicie samochodu. Z przyczyn ekologicznych i pro – zdrowotnych ma to niewątpliwie pozytywne konsekwencje. Zamiast wozić siebie i rodzinę w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia czy ubrania i rozsiewać spaliny, można się przejść, przejechać na rowerze, czy hulajnodze. Wyjdzie to na dobre zarówno nam, jak i naszej Matce – Ziemi.
Zlokalizowane w pobliżu siebie wszystkie niezbędne do życia elementy infrastruktury sprawią, że nie tylko aktywniej spędzimy czas. Oszczędzimy go także wskutek lepszej organizacji. Rosnąca w zawrotnym tempie rzesza wrogów dwutlenku węgla, również będzie szczęśliwa. Ich śmiertelny wróg, może nie skurczy się od razu, ale na pewno nie urośnie w siłę.
W Polsce to już było
Miasta 15 – minutowe, w naszym kraju mogą przypominać rozwiązania obecne już od dobrych kilkudziesięciu lat. Kto mieszkał lub gościł w takich miastach jak Tychy, czy Nowa Huta doskonale wie, o czym mowa.
Trzeba przyznać, że koncepcje architektoniczne, np. profesora Politechniki Warszawskiej Kazimierza Wejcherta i jego małżonki Hanny Adamczewskiej Wejchert, już prawie 70 lat temu zwracały uwagę na te zagadnienia.
Niewykluczone, że profesor prowadząc wykłady na wielu uczelniach zagranicznych w Europie i Ameryce Północnej, w których kojarzył doświadczenia twórcze, zdobycze nauki, prognozy badań socjologicznych społeczności miejscowych, zainspirował obecnych entuzjastów takich rozwiązań.
Warto przypomnieć, że małżeństwo Wejchertów zwracało uwagę przede wszystkim na piękno przestrzeni. W ich koncepcji miasta przywracali zaniedbywany w ówczesnej praktyce urbanistycznej – charakter „miejskości” tak aktualnie poszukiwany. Wprowadzali zasadę hierarchii i różnorodności przestrzeni, w którą można wpisywać elastycznie, kroczące z czasem programy miejskie.
Tamta szkoła planowania miasta łącząca spuściznę kultury europejskiej, świadomość polskiego dziedzictwa i odpowiedź na wyzwanie współczesności, także dzisiaj może być idealną inspiracją dla obecnych architektów.
Jest także znakiem tego, że nie zawsze trzeba od nowa wymyślać koło, wystarczy dobrze poszukać w przeszłości, zainspirować się dobrymi rozwiązaniami i czerpać z bogactwa tradycji.
Miasta 15 – minutowe w opinii dewelopera
Cezary Grabowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Bouygues Immobilier Polska, w wypowiedzi udzielonej serwisowi Filary Biznesu mówi:
Wychodzisz z domu i wszędzie masz blisko. Tak, to świetna idea. Bez wątpienia podnosi jakość życia i zadowolenie mieszkańców. Trzeba mieć jednak świadomość, że to wieloaspektowy koncept, wychodzący poza kompetencje deweloperskie. To kwestia kooperacji biznesu, samorządów, instytucji kulturalnych i edukacyjnych. Taka współpraca udaje się w Montrealu, Paryżu, Londynie czy Wiedniu. Wierzę, że jest możliwa także w polskich miastach.
Wracając do omawianej współczesnej koncepcji. Jej twórca i pomysłodawca prof. Moreno, naukowiec z Sorbony, podkreśla na łamach pisma „La Tribune”, że istnieje możliwość pogodzenia zrównoważonego rozwoju aglomeracji z działaniami mającymi na celu ukształtowanie nowych sposobów życia, pracy i odpoczynku.
Jednak wydra?
A więc nasz reflektor został skierowany we właściwym kierunku. Oświetlił prawdziwe intencje pomysłodawcy i odpowiedział na pytanie, dlaczego koncept zyskał zainteresowanie polityków. Chodzi o coś zupełnie odwrotnego niż koncepcje wdrażane przez małżeństwo Wejchertów w Polsce. Oni chcieli ocalić to co dobre w tradycji i wpisać ją w nowoczesne trendy.
Profesor Moreno, poprzez nowe rozwiązania architektoniczne, chce kształtować nowy sposób życia, ukształtować nowego człowieka. Biorąc pod uwagę znacznie większą możliwość inwigilacji i kontroli obywatela dzięki lawinowemu rozwojowi technologii, możemy trochę inaczej spojrzeć na tę zdawałoby się słuszną i niewinną koncepcję planistyczną.
Czytaj także: Samochody autonomiczne – kiedy i dokąd nas dowiozą?