MiG-29 dla ukraińskiej armii – o co ta cała afera?

Kilka dni temu prezydent Ukrainy wezwał sojuszników do przekazania broniącej się armii naszego sąsiada myśliwców, dzięki którym możliwe będzie odpieranie rosyjskich ataków. To prośba, która wzbudziła wiele kontrowersji ze względu na możliwość odebrania przez Rosję takiej pomocy, jako zaangażowanie NATO we wschodni konflikt. Mimo to, Stany Zjednoczone dały zielone światło do udostępnienia wspomnianych samolotów bojowych Ukrainie przez kraje, które posiadają je w gotowości bojowej. I tu zaczęły się schody oraz afera, która wybuchła na arenie międzynarodowej!

MiG-29 / fot. Chris Lofting

Kilka słów na temat samolotu MiG-29

Na samym początku powinniśmy nieco przyjrzeć się konstrukcji, jaką jest MiG-29. Jest to myśliwiec post-sowiecki, który pod wieloma względami ustępuje służącym w naszej armii F-16. Jest to jednak nadal bardzo wartościowy sprzęt bojowy, który mógłby być mocnym wzmocnieniem ukraińskiej armii. Tamtejsi piloci znają się na pilotowaniu MiG-ów, więc mogliby bez dodatkowych szkoleń zasiąść za ich sterami.

MiG-29 to konstrukcja zaprojektowana lata temu – w 1972 roku. Według zamysłu radzieckich inżynierów myśliwiec miał zastąpić w armii wysłużone samoloty bojowe MiG-21 i MiG-23. Z czasem MiG-29 trafił nie tylko do armii ZSRR, ale i do wielu innych krajów – w tym i takich, które obecnie należą do NATO. Przez lata owe myśliwce były modyfikowane i unowocześniane. Ich produkcji seryjnej zaprzestano jednak w 1990 roku.

MiG-29 może być uzbrojony w działko GSz-301. Ponadto na wyposażeniu znajduje się zestaw pocisków powietrze-powietrze. Do eliminowania celów naziemnych mogą służyć: rakiety powietrze-ziemia, pociski niekierowane, bomby lotnicze lub bomby kierowane. Jest to więc bardzo wszechstronny myśliwiec.

Dlaczego przekazanie myśliwców Ukrainie to delikatna sprawa?

Ukraina prosi NATO o przekazanie myśliwców mogących pomóc w pokonaniu Rosji. To jednak bardzo delikatna sprawa. Czym innym jest bowiem przekazywanie Ukraińcom sprzętu takiego jak karabiny czy wyrzutnie rakiet, a czym innym przekazywanie ciężkiego sprzętu bojowego. Takie działanie mogłoby bowiem zostać odebrane przez Putina jako wypowiedzenie wojny Rosji przez Pakt Północnoatlantycki. Stąd niechęć NATO do takiej formy wsparcia.

Polska chce być jednak uczciwa wobec swojego sojusznika, jakim jest Ukraina i zdecydowała się na bardzo sprytne zagranie. Po tym, jak Stany Zjednoczone dały zielone światło do udostępnienia samolotów MiG-29 Ukrainie przez państwa Europy Środkowej, Polska zadeklarowała, że może nieodpłatnie przekazać swoje myśliwce MiG-29 do dyspozycji Stanów Zjednoczonych, by te mogły wysłać ów sprzęt Ukrainie (w zamian oczekujemy możliwości zastąpienia ich samolotami F-16). Dlaczego uważam to zagranie za bardzo mądre? Już tłumaczę.

Pokazaliśmy, że chcemy pomóc Ukrainie, ale nie chcemy bezpośrednio mieszać się w konflikt z Rosją. W sprytny sposób przerzuciliśmy odpowiedzialność za przekazanie myśliwców na Stany Zjednoczone, zachowując „czyste ręce”. Taka propozycja zaskoczyła nieco Amerykanów, którzy z pewnością nie zdecydują się na ów krok. My jednak na arenie międzynarodowej będziemy mieć spokojne sumienie – chcieliśmy przecież pomóc. Zaistniała sytuacja daje nam jednak również pewien obraz naszego strategicznego sojusznika – Stanów Zjednoczonych.

MiG-29 / fot. Alex Beltyukov

Amerykanie niezdecydowanym żandarmem na straży światowego pokoju?

Widzimy niezdecydowanie Amerykanów – uznawanych często za strażników światowego pokoju. Z jednej strony Blinken daje zielone światło do przekazania Ukrainie myśliwców. Z drugiej strony – Stany Zjednoczone nie chcą pośredniczyć w przekazaniu sprzętu. W takim przypadku Ukraina może raczej zapomnieć, że dostanie od Europy samoloty bojowe. Kraje, które zdecydowałyby się na takie przekazanie ciężkiego sprzętu tak naprawdę zostałyby wystawione Rosji „na talerzu” przez swoich sojuszników, czyż nie?

Czytaj też: Wyrzutnie Piorun – dlaczego Rosja tak się ich boi?

Widzimy, że NATO nie jest jednomyślne w kwestii wspierania Ukrainy. Pojawiają się więc obawy – czy mimo licznych zapewnień o ochronie każdego centymetra terytoriów państw Sojuszu – w przypadku ataku Rosji na państwa bałtyckie i Polskę – NATO będzie miało odwagę wystąpić jednomyślnie przeciwko Putinowi i zaryzykować wybuch III Wojny Światowej dla ochrony państw Sojuszu. Obyśmy nigdy nie musieli się o tym przekonać!