Testujemy samochód Volkswagen ID.5 – elektryzujący elektryk
Niemieckie samochody kojarzą się nam z dobrą jakością, wysokim bezpieczeństwem, oszczędnością eksploatacyjną, bezawaryjnością i… pragmatycznym podejściem do designu
Zdecydowana większość samochodów elektrycznych dostępnych na rynku wygląda bardzo futurystycznie. Generalnie już na pierwszy rzut oka jesteśmy w stanie odróżnić elektryka od hybrydy lub auta z silnikiem spalinowym. Elektryczne zazwyczaj wyglądają jak samochody przyszłości, mają usportowioną sylwetkę, nieco drapieżny wygląd, malutkie reflektory i często wyglądają jak pojazdy rodem z filmów Sci-Fi. Natomiast, jeżeli chodzi o wnętrze, to tam producenci także postanowili mocno podkreślić, że samochód ma napęd elektryczny, czyli ten z przyszłości… i najczęściej wyrażane jest to absolutnym minimalizmem i oświetleniem LED w kabinie. Volkswagen, za co go bardzo szanuje, postanowił, że nie będzie robił ze swoich elektryków błyszczących, migających jak choinka dyskotek na czterech kółkach i stworzył samochód elektryczny, który wygląda po prostu jak samochód.
Stara szkoła
Jeżeli należycie do tych kierowców, którzy przedkładają wysoką jakość, komfort jazdy i bezawaryjność ponad futurystyczny design przypominający auto koncepcyjne z salonu z Genewy, to w VW ID.5 zaskoczy was, mimo tego, że nie został do tego stworzony. Nie oznacza to absolutnie, że jest on nudny. Nic z tych rzeczy, ID.5 urzeka eleganckim stylem, czarnym dachem i przyciągającymi uwagę srebrnymi detalami. Mimo pochyłej linii dachu, typowej dla coupé, ID.5 oferuje przestronne wnętrze i ma dużo miejsca nad głową nawet na tylnych siedzeniach. Pozwala to na wygodne podróżowanie nawet w pięć osób. Od przodu ID.5 wygląda bardzo klasycznie bez udziwnień w postaci transparentnych zaślepek 3D. Jednak w miarę stonowany wygląd to tylko zasłona dymna, bowiem jeżeli chodzi o wszystko to, co znajduje się pod maską, to projektant Enterprise ze Star Trek’a mógłby się zaczerwienić. Niemiecki producent jak zwykle postawił zatem, nie na szaleństwo i brawurę, ale na solidność, sprawdzone rozwiązania i najnowsze technologie.
Haptyka w przyciskach
Wyposażenie wnętrza ID.5 to połączenie progresywnego designu, najnowszą technologią i łatwą, intuicyjną obsługą. Niemcy wyszli z założenia, że im mniej, tym lepiej i prościej, co w tym wypadku się sprawdziło. Choć nie ukrywam, że nie jestem fanem tylko dotykowych przycisków w całym samochodzie, ponieważ fizyczne pokrętła czy przyciski mają swój, tak zwany skok, dzięki któremu wiemy, że zostały wciśnięte. VW rozwiązał to w inny sposób, mianowicie zastosował w dotykowych przyciskach efekty haptyczne. Działa to tak, że naciskając mocniej na panel dotykowy na desce rozdzielczej wyczuwamy coś w rodzaju wirtualnego efektu wciśnięcia.
Przeczytaj też: Testujemy samochód Skoda Enyaq IV 80 Coupe – elektryczny SUV
Inne zaskakujące zmiany
To co zaskoczyło mnie najbardziej w ID.5 to zdegradowanie środkowego tunelu, dzielącego samochód na lewą i prawą część, do funkcji półeczki na telefony, klucze i miejsca na kubki. Zwykle w tym miejscu znajduje się drugie co do wielkości, zaraz po ekranie dotykowym, centrum sterowania „światem”. To tu zwykle mamy przełącznik zmiany biegów, hamulec ręczny, przełącznik do zmiany trybu jazdy, czasem sterowanie szybami i wiele innych pokręteł i gadżetów. W ID.5 nie znajdziemy nic z tych rzeczy. W tunelu możemy postawić sobie dwie butelki lub kubki, naładować smartfona na ładowarce indukcyjnej albo schować w zasuwanym schowku okulary, klucze i inne graty. Wszystkie ważne funkcje zostały przeniesione na kierownicę, deskę rozdzielczą (ale bez przesady) i do komputera w postaci dotykowego ekranu.
Biegi w kierownicy
Kolejnym zaskoczeniem, z którym spotkałem się po raz pierwszy jest przeniesienie przełącznika zmiany biegów z tunelu na blok kierownicy, a dokładniej mówiąc na obudowę wyświetlacza zegarów. Na początku często łapałem się na tym, że odruchowo szukałem prawą ręką przełącznika na tunelu podczas ruszania lub cofania. Jest to całkiem praktyczne rozwiązanie, bo możemy łatwo manewrować, niemal nie odrywając rąk od kierownicy. W ID.5 nie znajdziemy hamulca ręcznego. Przynajmniej ja nie znalazłem. Samochód automatycznie zaciąga hamulec w chwili, gdy mocniej dociśniemy pedał hamulca do ziemi, a potem po wyłączeniu zasilania przyciskiem, sam automatycznie pozostawia auto na ręcznym. Zastanawiam się, dlaczego w innych samochodach nadal ręczny istnieje, mimo tego, że jest przecież w formie elektronicznej. Oszczędność formy doprowadziła niemieckich projektantów do tego stopnia, że na drzwiach kierowcy znajdują się tylko dwa przyciski od sterowania szybami, a żeby sterować tylnymi, trzeba wcisnąć dotykowy panel z napisem REAR. Nie powiem… wizualnie jest czyściej i ładniej.
Cichy, ale głośny
ID.5 może pochwalić się jeszcze innym praktycznym i zwiększającym bezpieczeństwo rozwiązaniem. Otóż, jako że samochody elektryczne są bardzo ciche, to podczas wolnej jazdy w okolicy 30 km/h pozostają zupełnie niesłyszalne dla pieszych. Dlatego ID.5 jadąc do 30 km/h jest głośniejszy na zewnątrz niż w środku. Kompozycja dźwiękowa będąca sztucznie wygenerowanym odgłosem jazdy sygnalizuje jego obecność pieszym i rowerzystom.
Przeczytaj też: Testujemy samochód Volvo XC60 T6 Hybrid AWD – wygoda, komfort i bezpieczeństwo
Co w standardzie?
VW ID.5 to pełnoprawny elektryk z atletyczną sylwetką Coupe, który został całkiem dobrze wyposażony. Testowana wersja Pro, której ceny zaczynają się od 235 390 zł otrzymał inteligentne reflektory LED z automatyczną regulacją zasięgu, system nawigacji satelitarnej Discover Pro z wyświetlaczem na szybie, instalacje telefoniczną Comfort z ładowaniem indukcyjnym, Front Assist – system awaryjnego hamowania oraz rozpoznawania pieszych i rowerzystów, bezprzewodowy App Connect – widok ekranu smartfona na ekranie nawigacji oraz Park Pilot, czyli czujniki parkowania z przodu i tyłu z kamerą 360 stopni. Silnik o mocy 174 KM z jedno biegową skrzynią automatyczną zasilany jest akumulatorem 77 kWh, co według książki zapewnia zasięg do 536 km. Osobiście miałem nieco niższe wyniki w okolicy 410 km, aczkolwiek wiem dobrze, że znajdą się tacy kierowcy, którzy przy wyłączonej klimie, bez radia, jadąc z górki i z wiatrem będą w stanie przejechać nawet 600 km. Jednak ja traktuję samochód testowy jak samochód, którym poruszam się codziennie do i z pracy oraz gdzieś dalej na weekendy. Nie oszczędzam specjalnie, tylko staram się jeździć „normalnie”. Z ciekawostek dodam, że szybkie ładowarki, których w naszym kraju zbyt wielu nie mamy, potrzebują tylko 10 minut ładowania, by ID5 mógł przejechać 100 km, co nie zmienia faktu, że jak chciałem pojechać w trasę, to musiałem zaplanować ją pod kątem dostępności szybkiej ładowarki po drodze. Wolniejszych jest stosunkowo dużo i raczej nie ma takiej możliwości, żeby zabrakło nam prądu w trakcie podróżowania po kraju.
Podsumowując…
VW ID.5 to porządnie skrojony elektryk, który oferuje nowoczesny, niekrzykliwy wygląd, oraz najnowsze zaawansowane rozwiązania technologiczne. Poruszając się po mieście jest bardzo komfortowy, cichy i dynamiczny. Bardzo szybko przyspiesza, pomaga w parkowaniu, ostrzega przed niebezpieczeństwami na drodze. W trasie jest niesłychanie cichy i wygodny w prowadzeniu, ponieważ posiada wszelkie możliwe wsparcie w postaci asystenta pasa, wyświetlacza na szybie, aktywnego tempomatu oraz systemu awaryjnego zatrzymania w razie niedyspozycji kierowcy. Cały czas nie mogę się nacieszyć tą ciszą w kabinie podczas jazdy na autostradzie z prędkością 140 km/h. Posiadanie elektryka to też dodatkowe korzyści. Oprócz zero emisyjności auto ma doskonałe osiągi, może poruszać się buspasami, parkować za darmo w płatnych strefach, a koszt ładowania na 100 km to wydatek 13 złotych.
Cena: od 235 390 zł