ISUZU D-MAX LSE – wół roboczy deluxe

Najnowszy D-Max ma napęd na dwie osie, ładowność ponad tonę i udźwig holowania do 3500 kg, 80 cm głębokość brodzenia, 24 cm prześwitu a przy tym potrafi zgrabnie poruszać się po mieście i spalać tyle co średnie auta osobowe.

Początki historii pickupów marki Isuzu sięgają zaprezentowanego w 1963 roku modelu WASP, który miał być pojazdem o wyglądzie auta osobowego, lecz pełniącym typowo użytkową rolę. Jednak bezpośrednia linia rozwojowa, która doprowadziła do powstania D-Maxa, rozpoczęła się w 1972 roku wraz z premierą modelu znanego w Japonii jako Faster, a na świecie jako Isuzu KB. To właśnie ten pojazd stał się fundamentem globalnej ekspansji marki w segmencie pickupów, głównie dzięki strategicznemu sojuszowi z General Motors. Na mocy tej współpracy, Isuzu Faster było z powodzeniem sprzedawane na całym świecie pod różnymi nazwami, zdobywając ogromną popularność jako Chevrolet LUV w Ameryce Północnej czy Holden Rodeo w Australii. Przez kolejne dekady, w latach 80. i 90., Isuzu konsekwentnie doskonaliło tę konstrukcję, wprowadzając coraz mocniejsze i bardziej niezawodne silniki, zwłaszcza legendarne jednostki wysokoprężne, które ugruntowały reputację marki jako producenta niezniszczalnych pojazdów do ciężkiej pracy.

Przełom nastąpił w 2002 roku, kiedy Isuzu zaprezentowało światu całkowicie nowy model, zrywając z dotychczasowym nazewnictwem na rzecz nowej, globalnej nazwy: D-Max. Nazwa ta symbolizowała kluczowe wartości pojazdu: maksymalną wytrzymałość (Durability), maksymalny styl (Design) oraz maksymalną moc silników Diesla (Diesel). Pierwsza generacja D-Maxa, opracowana jeszcze w ścisłej współpracy z General Motors, dzieliła platformę z takimi modelami jak Chevrolet Colorado i GMC Canyon. Samochód został zbudowany na nowoczesnej i solidnej ramie drabinowej, co zapewniało znacznie lepsze prowadzenie i komfort jazdy w porównaniu do poprzedników. Jego sukces napędzały przede wszystkim legendarne silniki Diesla z rodziny 4J, wyposażone w system wtrysku common rail, słynące z ponadprzeciętnej trwałości i oszczędności. Dzięki tym cechom, D-Max szybko zdobył uznanie na rynkach całego świata, szczególnie w Tajlandii, Australii i Europie.

Najnowsza, trzecia odsłona Isuzu D-Max, to prawdziwa rewolucja technologiczna i jakościowa. Przede wszystkim Isuzu postawiło na bezkompromisowe bezpieczeństwo, wyposażając D-Maxa w kompletny pakiet zaawansowanych systemów wspomagania kierowcy (ADAS), obejmujący między innymi autonomiczne hamowanie awaryjne, adaptacyjny tempomat i asystenta utrzymania pasa ruchu. Dzięki temu pojazd uzyskał maksymalną ocenę pięciu gwiazdek w rygorystycznych testach zderzeniowych Euro NCAP. Wnętrze zyskało luksusowy charakter dzięki wysokiej jakości wykończeniu i nowoczesnemu systemowi multimedialnemu. Mimo tak wyraźnego zwrotu w stronę komfortu i technologii, Isuzu nie zapomniało o swoich korzeniach, udoskonalając właściwości terenowe pojazdu poprzez dodanie między innymi elektronicznej blokady tylnego mechanizmu różnicowego. W ten sposób, na przestrzeni dekad, Isuzu przekształciło prostego, użytkowego pickupa w zaawansowany technologicznie, bezpieczny i komfortowy pojazd, który z powodzeniem łączy rolę niezawodnego woła roboczego z funkcjonalnością nowoczesnego samochodu rodzinnego, nigdy nie tracąc przy tym swojej legendarnej wytrzymałości.

Elegancki robol

ISUZU D-MAX w wersji wyposażenia LSE to propozycja, która zaciera granice między surowym, roboczym pickupem a komfortowym, nowoczesnym SUV-em. Jest to pojazd o podwójnej naturze, zaprojektowany dla wymagającego użytkownika, który od swojego samochodu oczekuje zarówno niezawodności w ciężkim terenie, jak i wysokiego standardu podczas codziennej jazdy. Już na pierwszy rzut oka wersja LSE wyróżnia się na tle podstawowych modeli. Podwójna kabina zapewnia przestrzeń dla pięciu osób i czworo pełnowymiarowych drzwi, co czyni go praktycznym pojazdem rodzinnym lub transportowym dla brygady roboczej. Jednak to detale definiują charakter tej wersji. Zamiast surowego plastiku, LSE otrzymuje wykończenia w kolorze ciemnego metalu (Gun Metal) na atrapie chłodnicy, obudowach lusterek i klamkach, co nadaje mu szlachetnego, nieco agresywnego wyglądu. Całość osadzona jest na 18-calowych, dwukolorowych felgach aluminiowych o atrakcyjnym wzorze, które podkreślają jego solidną sylwetkę. Standardem są tu również reflektory w technologii Bi-LED ze światłami do jazdy dziennej LED, zapewniające doskonałą widoczność i nowoczesny wygląd. Do praktycznych dodatków zewnętrznych, które są częścią pakietu LSE, należą solidne progi boczne, ułatwiające wsiadanie, relingi dachowe i zwijana roleta.

Wnętrze i komfort – centrum dowodzenia

Wnętrze wersji LSE to miejsce, gdzie najbardziej widać transformację D-Maxa w kierunku pojazdu klasy premium. Kierowcę i pasażerów otacza skórzana tapicerka, a przednie fotele są podgrzewane, co jest nieocenione w chłodniejsze dni. Fotel kierowcy posiada elektryczną regulację w ośmiu płaszczyznach, umożliwiając idealne dopasowanie pozycji za kierownicą. Pozycja kierowcy jest bardzo wprost dokonała, siedzimy wysoko i pole widzenia jest praktycznie idealne. Zegary są częściowo analogowe a w części cyfrowe i zasadniczo nie ma tam co za bardzo zmieniać, producent nie przewidział zmiany wyglądu. W kabinie pojawił się plastik piano black, który nie jest najszczęśliwszym wyborem, bo niektóre elementy łatwo i szybko się rysują. Multimedialna kierownica pozwala na sterowanie muzyką i tempomatem.

Przeczytaj też: Nissan Townstar 1.3 DIG-T – rodzinny minivan | CoNowego.pl

Analogowo i cyfrowo

Centralnym punktem deski rozdzielczej jest zaawansowany system multimedialny z 9-calowym ekranem dotykowym. Oferuje on bezprzewodową łączność z Apple CarPlay i przewodową z Android Auto, co pozwala na łatwą integrację smartfona, korzystanie z nawigacji, muzyki czy podcastów. Jednak posiada on bardzo ograniczoną funkcjonalność, bo wyświetla jedynie podstawowe informacje o aucie i system nie pozwala na zbyt głęboką konfigurację. Jednak nie jest to dużym problemem, bo ja na co dzień korzystałem z połączenia bezprzewodowego Apple CarPlay, co zasadniczo wyczerpuje temat. Z mniej standardowych wskaźników na ekranie można wyliczyć wskaźnik pionowego i poziomego nachylenia pojazdu. Co do ekranu mam tylko jeden zarzut, kolory wyświetlacza były w testowym aucie mocno przejaskrawione. Ponadto pozostałe przełączniki i pokrętła są analogowe, co uważam za duży plus.

Technologia i bezpieczeństwo

O komfort termiczny dba dwustrefowa klimatyzacja automatyczna, która niestety nie miała możliwości sterowania osobno temperaturą na tylnym siedzeniu. Trochę szkoda, bo kabina jest dość duża i warto by zadbać o komfort pasażerów. A skoro już o pasażerach mowa, to D-Max wydaje się dużym samochodem, ale żeby podróżować w nim wygodnie, warto jechać w cztery osoby. Piąta osoba, siedząca pośrodku ma średnio wygodnie, a nawiew umiejscowiony centralnie dmucha prosto w kolana, o czym przekonałem się zapełniając tylna kanapę. Dzięki dużym wymiarom ISUZU jest jednym z najbezpieczniejszych samochodów na drodze. Pojazd ten jest standardowo wyposażony w pełen pakiet zaawansowanych systemów wspomagania kierowcy (ADAS), który zapewnił mu maksymalną ocenę 5 gwiazdek w testach zderzeniowych Euro NCAP. Na pokładzie znajdziemy między innymi: Adaptacyjny tempomat (ACC), który automatycznie utrzymuje odległość od poprzedzającego pojazdu. System autonomicznego hamowania awaryjnego (AEB) z funkcją wykrywania pieszych i rowerzystów. Asystenta utrzymania pasa ruchu (LKA) oraz system zapobiegania opuszczaniu pasa ruchu (LDW). Monitorowanie martwego pola (BSM) oraz system ostrzegania o ruchu poprzecznym z tyłu (RCTA). Przy czym AEB działa trochę nadpobudliwie i często zbyt wcześnie informował mnie „niebezpieczeństwie”, a raz sam zahamował na ulicy, gdy zauważył z lewej strony włączający się do ruchu skuter na przeciwległym pasie, który zupełnie mi nie zagrażał. Ale mogło to być spowodowane faktem, że skuter dość dynamicznie wjechał na jezdnie.

Niezawodny napęd

No ale przejdźmy do gwiazdy programu czyli napędu. Pod maską pracuje sprawdzona i ceniona za niezawodność jednostka 1.9 Ddi (Diesel) o mocy 163 KM i momencie obrotowym 360 Nm. Współpracuje ona z sześciobiegową skrzynią automatyczną, która zapewnia płynną i komfortową jazdę. Kluczem do wszechstronności D-Maxa jest jego zaawansowany, dołączany napęd 4×4 (shift-on-the-fly), który można aktywować podczas jazdy. W trudniejszym terenie nieoceniony jest reduktor (biegi terenowe) oraz, co kluczowe w tej klasie, mechaniczna blokada tylnego mechanizmu różnicowego, która radykalnie zwiększa zdolności trakcyjne pojazdu. Po mieście najlepiej jest poruszać się napędem na jedną oś, co ma też wpływ na spalanie, a to jest dla mnie totalnym pozytywnym zaskoczeniem. To wielkie auto pali 8l/100 km po mieście. Rewelacja. Napęd na 4×4 można przełączyć w trakcie jazdy, jednak w mieście nie poczujemy różnicy w prowadzeniu auta. Ale jest też tryb 4L. Zagłębiając się w to, co mechanicznie dzieje się w trybie 4L i dlaczego nadaje on D-Maxowi przydomek „czołgu”. Przełączenie napędu na program 4L (4-Low) to nie jest jedynie zmiana w oprogramowaniu komputera. To fundamentalna, mechaniczna transformacja układu napędowego, która musi odbywać się na postoju, ponieważ w skrzyni rozdzielczej załączany jest reduktor. Jest to dodatkowa przekładnia o bardzo dużym przełożeniu, która drastycznie zmienia charakterystykę pracy całego pojazdu. Głównym zadaniem reduktora jest zwielokrotnienie momentu obrotowego dostarczanego na koła. Oznacza to, że silnik nie musi pracować na wysokich obrotach, aby wygenerować potężną siłę potrzebną do poruszenia pojazdu w ekstremalnych warunkach. W trybie 4L D-Max porusza się bardzo wolno, nawet przy wciśniętym pedale gazu, ale siła na każdym z kół jest ogromna. To właśnie ta kombinacja – niska prędkość i gigantyczna siła – sprawia, że auto może pełznąć niczym czołg, pokonując przeszkody, które zatrzymałyby pojazd bez reduktora.

Przeczytaj też: Prido X8 4K Wi-Fi GPS – wideorejestrator w lusterku

Bez wspomagania

Nowoczesne systemy kontroli trakcji (TCS) i stabilizacji toru jazdy (ESC) są zaprojektowane z myślą o jeździe po asfalcie. Ich zadaniem jest zapobieganie poślizgowi kół poprzez zdławienie mocy silnika lub przyhamowanie konkretnego koła. Jednak w ciężkim terenie, takim jak głębokie błoto czy kopny piach, kontrolowany poślizg kół jest niezbędny, aby opony mogły się „dokopać” do twardszego podłoża i utrzymać pęd. Włączenie trybu 4L celowo wyłącza te elektroniczne „nianie”, oddając pełną, mechaniczną kontrolę w ręce kierowcy. To on decyduje, ile mocy potrzebuje, nie będąc ograniczanym przez komputer, który w takich warunkach działałby na niekorzyść. Wówczas D-Max przechodzi w tryb „czołgu”, w którym jego możliwości stają się niemal nieograniczone. Auto bez problemu radzi sobie na grząskiej nawierzchni, pojedzie po błocie, piachu i pokona strome, kamieniste wzniesienia, na które w normalnym trybie nie miałby szans się wspiąć. Dzięki ogromnemu momentowi obrotowemu na kołach może powoli, ale nieustępliwie, ciągnąć swoją masę pod górę bez ryzyka zgaśnięcia silnika. Co więcej, tryb 4L jest nieoceniony podczas zjazdów. Siła hamowania silnikiem jest tak duża, że pozwala na bardzo powolne i w pełni kontrolowane zjeżdżanie ze stromych zboczy bez konieczności ciągłego używania hamulców, co mogłoby doprowadzić do ich przegrzania lub zablokowania kół. W tym trybie D-Max jest w stanie również przebrnąć przez głębokie koleiny, a nawet brodzić w wodzie (do głębokości 80 cm), utrzymując stałą, niską prędkość i maksymalną siłę napędową. To właśnie tryb 4L ujawnia prawdziwą, surową duszę Isuzu D-Max jako bezkompromisowej maszyny terenowej.

Podsumowując

ISUZU D-MAX w wersji LSE to znacznie więcej niż tylko pickup. To wszechstronny, doskonale wyposażony pojazd, który łączy legendarną trwałość i zdolności terenowe Isuzu z komfortem, technologią i bezpieczeństwem, jakich oczekuje się od nowoczesnego samochodu osobowego. Jest to idealny wybór dla kogoś, kto w tygodniu potrzebuje niezawodnego narzędzia pracy, a w weekendy bezpiecznego i komfortowego środka transportu dla całej rodziny. Samochód mimo swoich wielkich rozmiarów jest całkiem żwawy i 100 km/h osiąga w niecałe 10sek. Mało tego względnie mało pali w mieście bo 8l/100 to wyjątkowo dobry wynik. Wydawałoby się, że taką ciężarówką trudno jest zaparkować w wmieście, co po części może być prawdą, bo ja na początku faktycznie szukałem większych miejsc parkingowych, ale szybko nauczyłem się nim parkować, tym bardziej że system kamer cofania bardzo ułatwia manewrowanie. Osobiście nie jeżdżę często pickupami, ale na tyle przekonał mnie do siebie, że chętnie jeździłbym nim nawet codziennie.

Cena: od 160 900 zł