Opłata reprograficzna – ministerstwo mięknie?
W najnowszej wersji MKDNiS, opłata reprograficzna ma wynieść do 4 proc. i nie obejmie smartfonów.
Na łamach conowego.pl prowadzimy też nieformalny kącik pod hasłem: wszystko co chciałbyś wiedzieć o…, ale boisz się zapytać. Dziś inaugurujemy ten dział i odpowiemy na wszystkie pytania, jakie można zadać w sprawie opłaty reprograficznej.
W MKiDN (Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego) trwają prace nad wprowadzeniem zmian w opłacie reprograficznej. Z pewnością w sporej części są inspirowane przez instytucje zarządzające prawami autorskimi z ZAiKS. Ciała te domagają się zmian i nic dziwnego – przepisy w tej sprawie są bardzo przestarzałe.
Do niedawna obowiązywał projekt ustawy, wg której opłata reprograficzna wynosiłaby do 6 proc. Miała dotyczyć całych urządzeń (a nie tylko nośników danych, jak wcześniej). Ich lista obejmuje m.in. komputery, smartTV oraz smartfony. W pierwszej połowie maja ministerstwo zweryfikowało warunki opłaty – ma ona wynieść „zaledwie” do 4 proc. i nie obejmie smartfonów.
Dlaczego ministerstwo mięknie?
Jak wiadomo, ZAiKS i inne instytucje zarządzające prawami autorskimi naciskają na zmianę przestarzałych przepisów w zakresie opłaty repograficznej. O sprawie jest coraz głośniej od połowy zeszłego roku, ale ciągle nie trafiła ona jeszcze na listę wykazu prac Rady Ministrów. Kiedy to nastąpi? Tego nie wiadomo, ale nawet gdyby to taką decyzję podjęto dziś, to opłata weszłaby w życie nie wcześniej niż pod koniec tego roku.
Dlaczego ministerstwo spuściło z tonu i proponuje 4 a nie 6-procentową daninę i czemu wyłącza z niej smartfony? Przecież te urządzenia stanowią znaczną część przychodów ze wszystkich grup produktowych związanych z opłatą. Według IDC, w zeszłym roku w Polsce sprzedano ponad 8 mln smartfonów, a średnia cena urządzenia przekroczyła 1 tys. zł. Może ministerstwo bierze pod uwagę lobby Federacji Konsumentów lub ZIPSEE Cyfrowa Polska (Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego)? A może nie bez znaczenia była opinia samego prezydenta, który wypowiedział się negatywnie na temat tej opłaty?
– Obciążenie wszystkich smartfonów opłatą na rzecz ZAiKS, byłoby moim zdaniem niesprawiedliwe i konstytucyjnie wadliwe; to, że masz smartfon jeszcze nie oznacza, że korzystasz z utworów” – napisał Andrzej Duda na Twitterze podczas zeszłorocznej kampanii prezydenckiej.
Społeczeństwo również przeciw podatkowi
A może ministerstwo bierze jednak pod uwagę głos społeczeństwa, który niedawno został opublikowany w formie badania społecznego dotyczącego opłaty reprograficznej? Z wynika z niego, że aż 54 proc. ankietowanych ocenia opłatę zdecydowanie negatywnie, a kolejnych 21 proc. raczej negatywnie. Zdecydowanie pozytywnie ocenia tę inicjatywę zaledwie 2 proc. a 7 proc. raczej pozytywnie. Zdecydowana większość badanych oczekuje, że opodatkowanie sprzętu komputerowego i smartfronów pozostanie bez zmian lub będzie zmniejszone.
Jedno z pytań badania brzmiało: Czy po wprowadzeniu dodatkowej opłaty reprograficznej będziesz dokonywał zakupów sprzętu audiowizualnego częściej czy rzadziej? Aż 30 proc. ankietowanych odpowiedziało, że zdecydowanie rzadziej, zaś 24 proc. – raczej rzadziej.
Dla zdecydowanej większości Polaków (86 proc.) opłata reprograficzna jest formą podatku.
Czym jest opłata reprograficzna?
Odpowiedzi na to pytanie jest wiele. Jest to opłata, podatek, danina, a w związku z tym, w jaki sposób formalny może być wprowadzona w życie?
– Opłata ma być wprowadzona zapisami ustawy o statusie artysty zawodowego. W myśl ustawy ma powstać fundusz, z którego mają być finansowane między innymi emerytury artystów. Fundusz ten miałby być zasilany w połowie z rozszerzonej opłaty reprograficznej na smartfony, tablety, komputery i telewizory smart. Reszta miałaby trafiać nadal do OZZ. Tym samym opłatę wpisuje się do ustawy, a nie rozszerza ją przez rozporządzenie, jak to jest obecnie – tłumaczy Michał Kanownik, prezes ZIPSEE Cyfrowa Polska.
Jak widać, przy okazji prezes ZIPSEE odpowiedział na pytanie, dla kogo mają być przeznaczone pieniądze uzyskane z tej opłaty.
Dzieje opłaty
Jak wspomnieliśmy, przyczyny wprowadzenia opłaty reprograficznej są teoretycznie bardzo proste – ma być ona rekompensatą dla twórców za nielegalne korzystanie (odtwarzanie, kopiowanie, udostępnianie) przez odbiorców z utworów chronionych prawem autorskim.
Sama idea opłaty reprograficznej, jako podatku od nośników danych, nie jest niczym nowym ani w Polsce, ani w innych krajach. U nas obowiązuje od ponad 20 lat i wynosi maksymalnie 3 proc. wartości nośnika. Warto zaznaczyć, że lista przedmiotów podlegających podatkowi nie była aktualizowana od niemal trzynastu lat. Obejmuje między innymi dyski twarde, karty pamięci, odtwarzacze CD, płyty CD i DVD, ale też faksy, kserokopiarki, a nawet magnetowidy i taśmy VHS, o papierze drukarkowym nie wspominając. Od niemal ośmiu lat ZAiKS oraz inne instytucje zarządzające prawami autorskimi proponują zmiany, tak w zakresie wielkości samego podatku, jak też listy obejmujących go sprzętów. Nic dziwnego – wpływy z tytułu tej opłaty są w Polsce dużo niższe niż w innych krajach. ZAiKS zainkasował niecały 1 milion euro w 2018 r., podczas gdy jego europejskie odpowiedniki pobrały w tym samym czasie dużo większe opłaty: Artisjus (Węgry) – 10,7 mln euro, Austromechana (Austria) – 16,2 mln euro, SIAE (Włochy) – 25,8 mln euro.
Komentarze pod artykułami w internetowych mediach są zwykle okraszone komentarzami. W przypadku tekstów na temat opłaty reprodukcyjnej dość często pojawiają się dwa rodzaje opinii. Jedne są pytaniem, czemu nie kupować w Niemczech lub w Czechach? Drugie: skoro już trzeba zapłacić, to można „piratować”.