Logitech G309 Lightspeed – mysz skrojona na miarę nowoczesnego gracza. Recenzja
Logitech G309 Lightspeed wpisuje się w obecne trendy w bezprzewodowych myszach dla graczy. Nie ma tu podświetlenia RGB, kształt, poza drobnym detalem, nie jest szczególnie wymyślny, a i waga plasuje ją w segmencie gryzoni ultralekkich. No i rzecz najważniejsza – Logitech G309 Lightspeed potrafi działać na zwykłej baterii AA przez ponad 300 godzin. Musicie przyznać – jak na myszkę z topowym sensorem optycznym, w cenie poniżej 400 zł, to jest to naprawdę ciekawa propozycja.
Logitech ma ostatnio całkiem dobrą rękę do nowości. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy mieliśmy przecież całą masę premier – od świetnych słuchawek Logitech Zone 300 i Logitech G Pro X 2 Lightspeed, poprzez ultrakompaktową klawiaturę Logitech Keys-To-Go 2, aż po naprawdę niezłe produkty dla graczy takie jak mysz Logitech G Pro X Superlight 2 czy niskoprofilowa klawiatura Logitech G515 Lightspeed TKL. Teraz dołącza do tego grona Logitech G309 Lightspeed, który ma spore szansę mocno namieszać na gamingowym rynku. O ile tylko upora się z pewnymi problemami. Jakimi? Tego dowiecie się z naszej recenzji.
Logitech G309 Lightspeed – zawartość zestawu i jakość wykonania
Pudełko Logitech G309 Lightspeed to typowa dla tej serii myszek klasyka. Pewnym zaskoczeniem dla mnie były jednak jego niewielkie rozmiary. Mimo to producent zdołał upchnąć w nim nie tylko myszkę (zapakowaną w niewielki woreczek) i odbiornik Lightspeed, ale też baterię AA, przedłużacz USB, dokumentację oraz zestaw tape-gripów (okładzin dla tych użytkowników, którzy będą chcieli zwiększyć przyczepność palców). I wszystko to zostało zmyślnie zapakowane w kartonową wytłoczkę będącą jednocześnie skróconą, obrazkową instrukcją obsługi.
Sama mysz prezentuje się całkiem przyzwoicie. Jej design przypomina nieco model Logitech G305, z dość ostro zakończonymi przyciskami głównym. Obudowa G309 jest jednak znacznie smuklejsza, a i nieco inaczej umieszczono tu rolkę i boczne przyciski. Ciekawym patentem jest pozostawienie niewielkiego zagłębienia pomiędzy przyciskami głównymi, a tylną częścią obudowy. Po części można uznać to za pewne nawiązanie do myszki G502, która posiadała takie specyficzne rozdzielenie przedniej i tylnej części myszy. W tym przypadku jednak ma to raczej ułatwić nam zdejmowanie tylnej klapki, pod którą kryje miejsce na baterię AA.
A skoro jesteśmy już przy owym zdejmowanym elemencie muszę wspomnieć jeszcze o jakości użytych tu plastików. Ogólnie jest ona niezła, choć momentami czuć, że Logitech G309 Lightspeed to w zasadzie myszka z segmentu budżetowego. No dobrze – z górnej półki tego segmentu. Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre detale prezentują się tu ot, tak sobie.
Nie mniej ciekawie prezentuje się spód Logitech G309 Lightspeed. Mamy tu bowiem nie tylko standardowy wyłącznik myszy czy przełącznik trybu bezprzewodowego (Lightspeed/Bluetooth), ale też zaślepkę Powerplay. G309 to bowiem kolejny model, który może współpracować z bezprzewodowym systemem ładowania Logitech Powerplay, czyli specjalną, wielofunkcyjną podkładką, która ładuje myszkę podczas codziennego z niej korzystania. Na tle tego wszystkiego aż nazbyt skromnie wypadają jednak dość wąskie ślizgacze PTFE.
Oszczędzanie energii i waga (nie do końca) piórkowa
Logitech nie byłby sobą, gdyby i tutaj nie zaserwował nam swoich topowych rozwiązań. Logitech G309 Lightspeed wyposażony został zatem w sprawdzony już sensor optyczny Hero 25K o maksymalnej rozdzielczości 25600 DPI, w którym trudno doszukiwać się akceleracji pozytywnej, negatywnej czy choćby efektu jitter, nawet w najwyższych możliwych ustawieniach. Oczywiście, większość graczy tak wysokie czułości traktuje raczej jako ciekawostkę korzystając na co dzień z dolnego zakresu DPI (między 800, a 2400). Warto jednak wiedzieć, że i taka opcja tu istnieje.
Innym, niezaprzeczalnym atutem Logitech G309 Lightspeed są hybrydowe przełączniki optomechaniczne Lightforce, które widzieliśmy już choćby w Logitech G Pro X Superlight 2. To między innymi dzięki nim udało się maksymalnie wydłużyć czas pracy na baterii nawet do 300 godzin w trybie Lightspeed (w Bluetooth – do 600 godzin) przy zachowaniu doskonałej szybkości reakcji na nasze kliknięcia. Oczywiście, wciąż możemy przełączyć w oprogramowaniu myszki na pracę w trybie w pełni optycznym, ale to pociąga za sobą niestety zwiększenie zużycia prądu i znacznie szybszą konieczność sięgnięcia po kolejną baterię AA.
Z zasilaniem bateryjnym związany jest niestety jeden delikatny zgrzyt. Waga samej myszki nie przekracza tu bowiem 63 gramów, co faktycznie plasuje G309 pośród ultralekkich gryzoni. Po dołożeniu do niej baterii to już jednak 86 gramów – rzekłbym, że nieco ponad górną granicą wagi piórkowej. I tu znów pojawia się wspomniany przeze mnie wcześniej bezprzewodowy system ładowania Logitech Powerplay, który pozwala testowanej myszy zachować przymiot ultralekkiej zwiększając jej wagę (za sprawą modułu Powercore) do 69 gramów.
Problem w tym, że ta specyficzna podkładka kosztuje na tę chwilę około 500 zł. Jeśli dodamy do tego cenę Logitech G309 Lightspeed (na stronie producenta – 399 zł) to robi się nam już całkiem spory wydatek sięgający niemal bezprzewodowych myszy z segmentu Premium. Obawiam się więc, że przy obecnych cenach owa waga piórkowa G309 Lightspeed dla większości polskich graczy będzie poza zasięgiem.
Logitech G Hub, czyli uniwersalne centrum zarządzania
Dla fanów marki nie będzie żadną niespodzianką fakt, że Logitech G309 Lightspeed, jak wiele innych sprzętów z serii G, korzysta z oprogramowania Logitech G Hub. To jedna z lepiej zaprojektowanych aplikacji, w której raczej trudno się pogubić. Zaraz po jej uruchomieniu otrzymujemy szybką ściągawkę z aktualnie wykrytych urządzeń Logitecha. W przypadku naszej myszki z miejsca dowiemy się zatem jaki jest aktualny poziom baterii, w jakim trybie bezprzewodowym działa nasze urządzenie i jak ustawione są przełączniki LightForce (hybrydowo czy optycznie). Możemy też, bez wchodzenia do samych ustawień gryzonia, przełączyć się na tryb pamięci wbudowanej, który pozwala korzystać z G309 bez konieczności podłączenia do Logitech G Hub.
Gdy zdecydujemy się wejść głębiej w aplikację otrzymujemy standardowe ustawienia czułości, z opcją wyboru ilości poziomów i ustawień wstępnych pod określone gatunki gier. Znajdziemy tu także całkiem rozbudowane opcje przypisywania nowych funkcji pod wszystkie sześć dostępnych w Logitech G309 przycisków. Jest tu też możliwość podwojenia ilości własnoręcznie skonfigurowanych funkcji dzięki opcji G-Shift.
Wrażenia z użytkowania
Choć początkowo byłem dość sceptycznie nastawiony do Logitech G309 Lightspeed – nieszczególnie pasował mi bowiem dość smukły kształt tej myszy, to jednak po kilku dniach użytkowania musiałem przyznać, że to całkiem udana konstrukcja. Owszem, przy większych dłoniach palm grip nie zawsze może być komfortowy, choć sam producent chwali się, że właśnie pod taki chwyt tę mysz między innymi zaprojektowano. Drugim polecanym chwytem jest claw grip i tu faktycznie jest już dużo lepiej. O dziwo, najlepiej w moim przypadku sprawdzał się fingertip grip, choć oczywiście w dużej mierze zależy to od preferencji.
Najważniejsze jednak, że mysz świetnie sprawdzała się zarówno podczas szybkiej, dynamicznej rozgrywki w strzelanki pokroju Doom Eternal czy Call of Duty: Advanced Warfare, jak i zabawy w dużo spokojniejsze tytuły takie jak Stardew Valley, Age of Empires IV czy Unpacking. Nie ciążą nawet zbytnio te dodatkowe 23 gramy baterii. Szczególnie że przez prawie tydzień bardzo intensywnego korzystania z Logitech G309 Lightspeed, gdy grałem i pracowałem po kilkanaście godzin dziennie, status naładowania „paluszka” nie drgnął nawet na jotę.
W zasadzie jedyne do czego mógłbym się tu przyczepić to niestety oprogramowanie. O ile bowiem sam przełącznik DPI działa bez zarzutu, błyskawicznie zmieniając rozdzielczość, o tyle Logitech G Hub potrafi mieć kilkusekundowe opóźnienia w wyświetlanych powiadomieniach. W pewnych przypadkach może powodować to spore zamieszanie. Jeśli ustawimy sobie tak poziomy DPI, że różnica między kolejnymi ustawieniami będzie niewielka, jedynym sposobem na sprawdzenie jaką opcje w danej chwili faktycznie mamy wybraną będzie uruchomienie aplikacji.
Logitech G309 Lightspeed – warto rozważyć zakup?
Logitech G309 Lightspeed może i nie wygląda na super kozacką myszkę dla graczy. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom – w tym dość skromnym „opakowaniu” drzemie całkiem spory potencjał. Jakby nie patrzeć mamy tu topowe podzespoły, dwa tryby łączności bezprzewodowej i niesamowicie długi czas pracy na jednym, zwykłym „paluszku”. No i jest jeszcze całkiem przyzwoita cena jak na oferowane tutaj możliwości.
Jeśli więc akurat szukasz myszki gamingowej, która zapewni ci świetną precyzję i spory komfort nawet przy długich sesjach w ulubione gry, a jednocześnie nie chcesz za głęboko sięgać do portfela (mówimy tu tylko o myszce, a nie zestawie z Logitech Powerplay) to ten gryzoń z pewnością wart jest rozważenia. A wygląd? Wiadomo, to rzecz gustu. Jednym styl Logitech G309 Lightspeed będzie się podobać, a innym nie.
Cena: 359 złotych