Nowy pomysł NASA może zrewolucjonizować prognozowanie pogody kosmicznej!
Cztery statki kosmiczne pracujące wspólnie w głębokim kosmosie – brzmi jak scenariusz filmu science fiction, ale to naprawdę poważny projekt badawczy. NASA i Narodowa Fundacja Nauki sfinansowały koncepcję, która może całkowicie odmienić sposób, w jaki przewidujemy niebezpieczne zjawiska na Słońcu. Chodzi o misję SWIFT, czyli Space Weather Investigation Frontier. W jej ramach naukowcy z Uniwersytetu Michigan zaproponowali flotę czterech sond, które miałyby działać razem niczym zgrany zespół obserwatorów kosmosu. Co ciekawe, jedna z nich zostałaby wyposażona w ogromny żagiel słoneczny – rozwiązanie, które pozwoliłoby utrzymać ją w wyjątkowo wymagającej orbicie.
Nowe badania sugerują, że dzięki takiej konfiguracji można byłoby skrócić czas ostrzegania przed burzami słonecznymi nawet o 40 procent. To ogromna różnica, biorąc pod uwagę, że te potężne erupcje plazmy i pól magnetycznych mogą siać spustoszenie w naszej technologicznej infrastrukturze. Słońce wchodzi właśnie w szczyt swojego 11-letniego cyklu aktywności, więc ryzyko gwałtownych rozbłysków i koronalnych wyrzutów masy rośnie z każdym miesiącem. Wystarczy przypomnieć awarię z 1989 roku, gdy burza magnetyczna pozbawiła prądu miliony ludzi w kanadyjskim Quebecu. Eksperci z NOAA ostrzegają, że przy odpowiednim układzie pola magnetycznego wiatru słonecznego energia może dosłownie „przelać się” do magnetosfery Ziemi. W efekcie zakłóceniu ulegają satelity, sieci energetyczne czy łączność radiowa.
Trzeba przyznać, że SWIFT brzmi obiecująco także ze względu na sposób prowadzenia obserwacji. Obecnie większość danych o aktywności Słońca pochodzi z punktu Lagrange’a L1, gdzie NASA i ESA mają swoje sondy. To świetna lokalizacja do stałego monitoringu, ale nie wszystko stamtąd widać. Część zjawisk zachodzi po drugiej stronie Słońca – niewidocznej dla naszych obecnych obserwatoriów. A jak twierdzą naukowcy z Michigan, to właśnie te niewidoczne erupcje mogą po pewnym czasie skierować swoje skutki w stronę Ziemi, co czyni prognozowanie wyjątkowo trudnym.
Projekt SWIFT ma to zmienić. Cztery sondy miałyby lecieć w formacji przypominającej piramidę, w której każdy bok mierzyłby około 322 tysiące kilometrów – czyli mniej więcej tyle, ile dzieli nas od Księżyca. Dzięki temu urządzenia mogłyby rejestrować zjawiska z różnych perspektyw, śledząc, jak wiry plazmy – nazywane przez naukowców „kosmicznymi tornadami” – tworzą się i ewoluują. Te gigantyczne struktury mają długość nawet kilku milionów kilometrów, więc ich obserwacja wymaga naprawdę złożonego systemu. Symulacje pokazują, że gdy szybki wyrzut masy słonecznej dogania wolniejszy wiatr, powstają tam turbulencje przypominające zawirowania śniegu przed pługiem. I to właśnie te zawirowania często prowadzą do gwałtownych burz geomagnetycznych.
Choć projekt SWIFT znajduje się dopiero na etapie koncepcji, wielu ekspertów uważa, że jego wdrożenie byłoby przełomem w ochronie infrastruktury orbitalnej i energetycznej. Wczesne ostrzeganie o burzach słonecznych mogłoby uratować niejednego satelitę i zapobiec kosztownym awariom na Ziemi. A sam pomysł z żaglem słonecznym – choć brzmi futurystycznie – pokazuje, że naukowcy coraz śmielej sięgają po kreatywne rozwiązania, by lepiej rozumieć naszą gwiazdę.
Źródło: space.com
Czytaj też: Stoke Space pozyskało ważne finansowanie na rozwój ambitnego projektu Nova
Grafika tytułowa: Vivek Doshi / Unsplash