Kontrolery w Nintendo Switch OLED nadal do poprawy
Nawet odpowiedzialni za finalną wersję produktu pracownicy Nintendo nie mają złudzeń co do ich trwałości.
O sukcesie konsoli Nintendo Switch mówią wyniki sprzedażowe. Producent podzielił się nimi w sierpniu, i okazało się, że pomimo braku tegorocznego przeboju na miarę „Animals Crossing: New Horizons” z 2020 roku łączna sprzedaż Switcha przeskoczyła wyniki Playstation 3 i Xboxa 360. W tej beczce miodu jest też jednak łyżka dziegciu – to problemy z kontrolerami konsoli, na które od chwili premiery zwracają uwagę użytkownicy. Dzisiejsza premiera Nintendo Switch OLED ma wyjaśnić, czy również pod tym względem nowa wersja przebija poprzedników.
Czytaj też: Sprzedano już prawie 20 mln sztuk Nintendo Switch
Informacje płynące z obozu Nintendo są niejednoznaczne. Z jednej strony inżynierowie dbający o finalny kształt produktu, Ko Shiota i Toru Yamashita, przyznają w obszernym premierowym wywiadzie, że wsłuchali się w głosy użytkowników, a próby ulepszenia Joy-Conów to proces, który trwa od premiery konsoli w 2017 roku i znalazł odzwierciedlenie m.in. w kontrolerach do Nintendo Switch Lite. Jednocześnie nie mają złudzeń, że zużycie Joy-Conów to proces nieunikniony. „Specyfikacja kontrolera Joy-Con nie zmieniła się w tym sensie, że nie dodaliśmy nowych funkcji, takich jak nowe przyciski, ale drążki analogowe w kontrolerach Joy-Con dołączonych do Nintendo Switch OLED to najnowsza wersja ze wszystkimi ulepszeniami” – mówi Yamashita, dodając, że tym z czym borykają się inżynierowie to efektywne łączenie funkcjonalności i trwałości.
W recenzjach, takich jak ta autorstwa Andrew Webstera z The Verge, pojawiają się głosy, że pod względem funkcjonalności OLED to właściwie brat bliźniak wersji z 2017 roku. Zdaniem krytyków pierwsze testy nie wskazują jednak na znaczącą poprawę trwałości. Być może więc obszerny wywiad Shioty i Yamashity za korporacyjnym entuzjazmem związanym z premierą kryje więc też w pewnym sensie przyznanie się inżynierów do porażki?