Fotografowanie zimą – poradnik

W tym roku zima nas zaskakuje – raz jest ciepło, a za chwilę pada śnieg i tworzą się sople pod nosem. Ciężkie to warunki do fotografowania, jednak trudno nie robić zdjęć zimą, zwłaszcza gdy obfituje w piękne widoki. W tym poradniku znajdziecie wskazówki, jak fotografować w zimowej porze roku, aby fotki były ładne, a aparat bezpieczny.

Okazją na wykonanie świetnych zimowych ujęć są na przykład ferie. Wyjeżdżamy przeważnie w góry lub inne piękne i fotogeniczne miejsca. Jednak zanim zapakujemy sprzęt do plecaka i wyruszymy na wyprawę życia, powinniśmy odpowiednio się przygotować.

Czy mam odpowiedni sprzęt?

Elektronika nie przepada za skrajnie niskimi temperaturami i wilgocią, a elementy optyczne mogą zaparować, zabierając nam szansę na życiowe ujęcie. W bardzo trudne warunki najlepiej zaopatrzyć się w sprzęt o podwyższonej odporności na mróz i wilgoć, odpowiednio zabezpieczony i uszczelniony. Takie aparaty znajdziemy dziś w ofercie wielu producentów, w dodatku wiele z nich jest nie tylko wytrzymałych, ale również robi całkiem przyzwoite zdjęcia i rejestruje filmy w jakości HD, co kiedyś nie było takie oczywiste. Wiele modeli wyposażonych jest w dodatkowe funkcjonalności, na przykład GPS czy kompas, które mają wspomóc podróżników. Odporne cyfrówki gwarantują bezproblemową pracę w temperaturze do – 10 stopni Celsjusza, a wytrzymają także i na większym mrozie.

COOLPIX AW100 to pierwszy odporny aparat Nikona. Możemy nim sterować za pomocą ruchów.

Z kolei specyfikacja większości „zwykłych” cyfrówek zakłada fotografowanie w temperaturach powyżej zera. Czy to znaczy, że na mrozie nie możemy używać aparatu? Bez obaw. Specyfikacja to tylko wskazówka, która informuje, w jakich warunkach producent gwarantuje bezproblemową pracę aparatu. Fotografować możemy więc nawet wówczas, gdy zaczną zamarzać kałuże i chłód szczypie w nos. Co ciekawe, na ogół to fotograf pierwszy się zniechęca, niż aparat zacznie odmawiać współpracy.

Jak bezpiecznie i wydajnie korzystać z aparatu zimą

Rzecz jasna, omijanie wskazówek specyfikacji nie dotyczy skrajnie niskich temperatur, a jedynie kilku stopni poniżej zera. Pamiętajmy, nagła zmiana temperatury czy duży mróz wpływa na pracę tworzywa z jakiego wykonano aparat, elementy konstrukcyjne czy wewnętrzne wyposażenie. Z tym problemem mierzą się na co dzień na przykład konstruktorzy różnych budowli. Materiały, czy to plastik czy metal, kurczą się i rozciągają, stają się bardziej kruche. Zamarzają i twardnieją gumowe elementy czy smary lub inne substancje, wykorzystywane do usprawnienia i zabezpieczenia urządzenia. Nie widać tego gołym okiem, ale w praktyce są to ogromne różnice. W takiej sytuacji nasz sprzęt może być na przykład dużo mniej odporny na upadek, łatwiej może się uszkodzić, a także odmówić posłuszeństwa. Dlatego musimy się z nim obchodzić szczególnie ostrożnie. Warto też, aby przed wyjściem w plener umieścić aparat w chłodniejszym miejscu, na przykład przy oknie, aby stopniowo ulegał schłodzeniu.

Dodatkowym problemem, z jakim muszą zmierzyć się fotografujący zimą, jest wydajność baterii, która mocno spada w niskich temperaturach. Co wówczas robić? Jeśli możemy sobie na to pozwolić, nie wyłączajmy zbyt często aparatu, gdyż każde wyłączenie i uruchomienie urządzenia wiąże się z dużą stratą energii i pracą elementów konstrukcyjnych. Obiektyw wsuwa się i wysuwa z obudowy, a to prądożerna czynność (dotyczy to przede wszystkim kompaktów z tego typu optyką). Jeśli wiemy, że za chwilę znów będziemy robić zdjęcia, wygaśmy jedynie ekran LCD. Włączony monitor zużywa bardzo dużo energii, a wygaszenie go nie powoduje takiego zaangażowania aparatu, jak w przypadku powtórnego włączania urządzenia i wysuwania obiektywu z obudowy. Tutaj w najlepszej sytuacji są użytkownicy lustrzanek – korzystają oni głównie z wizjera optycznego i nie muszą często używać ekranu LCD (większość istotnych opcji jest dostępna na przyciskach), więc lustrzanki zużywają bardzo niewiele prądu.
Użytkownicy aparatów działających na paluszki AA także są w nieco korzystniejszej sytuacji – kondycja ich baterii w zimowych warunkach będzie lepsza niż baterii dedykowanych. Warto przy tym dodać, że jeśli na mrozie korzystamy z baterii jednorazowych a nie akumulatorów NiMH, najlepiej zainwestować w droższe baterie litowe, niż baterie alkaliczne.
Pamiętajmy też, aby szczególnie zimą nie korzystać z baterii nieznanych producentów, bo nie zagwarantują one takiej wydajności, jaką może dać dobra markowa bateria. No i koniecznie nośmy przy sobie zapasowe baterie!

Fotografując na mrozie oszczędzajmy baterie. Nie wyłączajmy jednak zbyt często aparatu, lecz w przerwach pomiędzy kolejnymi ujęciami wygaszajmy ekran LCD. Większość cyfrówek umożliwia takie działanie.

Kolejne zagrożenie to wilgoć. Nie lubi jej żadna elektronika. Wilgoć zagraża nam jednak nie na mrozie, lecz po powrocie do ciepłego, miłego pomieszczenia. Miłe i przyjemne jest ono jednak  tylko dla nas, dla sprzętu tak nagła zmiana warunków cieplnych może okazać się zgubna w skutkach. Na schłodzonym urządzeniu może skroplić się woda, a nieszczelne wnętrze zaparuje. W efekcie nasz sprzęt może przestać działać poprawnie. Jak się przed tym uchronić? Podstawowa zasada – nie włączamy aparatu zaraz po powrocie z zimowego pleneru. Fotki możemy zgrać czy pokazać znajomym później (można też obejrzeć je wcześniej, zanim wejdziemy do pomieszczenia). Najlepiej cyfrówkę jeszcze na dworze zapakować szczelnie w torbę czy etui fotograficzne, a jeszcze idealniej w plastikową wodoszczelną reklamówkę i w ten sposób przechować urządzenie aż się stopniowo ogrzeje. Warto też wstawić sprzęt do suchej szafki, aby tam przeczekał. Możemy też korzystać ze specjalnych wodoszczelnych obudów czy etui, przeznaczonych do fotografowania w środowisku wodnym lub o zwiększonym zapyleniu. Tego typu akcesorium pozwoli nam nawet na fotografowanie, czego nie umożliwia zwykłe etui czy torba foliowa, a przy okazji ochroni sprzęt przez bezpośrednim chłodem, opadami lub skutkami upadku.

Wodoszczelna obudowa pozwoli nam ochronić sprzęt przed skutkami zawilgocenia. Przyda się również latem 😉

No dobrze, sprzęt jest bezpieczny. Ale co z nami? Nasze dłonie są bardzo wrażliwe na mróz, co dość boleśnie odczuwamy. Przy dodatniej temperaturze możemy pracować gołymi rękami, albo w cienkich rękawiczkach, które umożliwiają jeszcze w miarę precyzyjną obsługę. Co jednak, gdy nadciągnie większy mróz? Najlepiej użyć ciepłych rękawic z dziurkami na palec wskazujący i kciuk (mogą to być na przykład wycięcia do wysuwania w razie potrzeby palca). Niektóre sklepy mają tego typu ubranka w ofercie, możemy też przerobić własne rękawice lub wykonać je samodzielnie od podstaw (jeśli mamy odpowiednie uzdolnienia). Niezłym pomysłem jest również używanie dwóch typów rękawiczek jednocześnie – najpierw, bezpośrednio na dłonie nakładamy cienkie rękawiczki, a dopiero na nie zakładamy grubsze rękawice, pozbawione palców (będą one chronić resztę dłoni).  


Jeśli potrafimy robić na drutach, możemy skorzystać z przygotowanego przez pewną Norweżkę poradnika. Zaprojektowane przez Beę Aarebrot rękawiczki mają przewidziany otworek na wysunięcie wskazującego palca. Jeśli nie fotografujemy, możemy mieć całe dłonie zabezpieczone przed mrozem.

Na rynku znajdziemy też modele aparatów (z tych odporniejszych gadżetów), które umożliwiają uproszczoną obsługę, niewymagającą częstego angażowania dłoni. Aparaty te można kontrolować gestem, ruchem, potrząśnięciem lub puknięciem. Należą do nich na przykład wszystkoodporne modele Nikon COOLPIX AW100 oraz Olympus TG-810.

Olympus TG-810 jest odporny na wiele czynników, w tym mróz i wodę. Umożliwia sterowanie za pomocą puknięć.
#break#
Jak robić dobre zdjęcia śniegowych pejzaży

Zimowe pejzaże nieraz aż zapierają dech w piersiach, takie są piękne i odrealnione. Robią wrażenie szczególnie wtedy, gdy świeży śnieg osadzi się na roślinności, pokrywając ją delikatnym puchem. Magicznie wygląda zwłaszcza śniegowy krajobraz rozświetlony złotymi promieniami zachodzącego lub budzącego się rankiem słońca. Zauważcie, że zimą łatwiej nam wybrać się w plener świtem niż w cieplejszych porach roku – dzień zaczyna się zdecydowanie później, zdążymy się więc wyspać. Ale także południowa pora jest fotogeniczna, a na pewno bardziej korzystna dla fotografii niż latem. Słońce zimą wędruje dość nisko, światło nie jest tak silne i kontrastowe, a pokrywa śniegowa lśni jak morze diamentów. Odbite od białego śniegu światło sprzyja również robieniu portretów – twarz na zdjęciu jest wyrazista, a nie ma niekorzystnych cieni.


Drzewa, pozbawione liści odsłaniają budynki, co czasem warto wykorzystać. Zimą łatwiej również zobaczyć ptaki czy inne zwierzęta, które w pozostałych porach roku skrywają się wśród listowia. Co więcej, zima to pora, kiedy łatwiej zwabimy zwierzątko przed obiektyw, zachęcając je pożywieniem.

Zima bywa kolorowa – malarsko wygląda biały szron, który osiadł na czerwonych listkach lub owocach.

Oczywiście, zima bywa nudna. Kolory przy pochmurnej pogodzie bywają monochromatyczne, dlatego warto czasem znaleźć jakiś akcent kolorystyczny i wokół niego zbudować śniegową kompozycję. Takim akcentem może być na przykład czerwony owoc głogu czy innej rośliny, na którym osadził się szron lub z którego  spływa rozmarznięta kropla wody. Inne ciekawe motywy to pełne słonecznych refleksów sople czy malowane przez mróz na szybach szronowe wzory. No i nie możemy zapominać o motywach sportowych – zimą w górach spotkamy niejednego narciarza czy snowboardzistę, a w innych regionach na przykład łyżwiarzy czy miłośników sanek.

Zimą pojawia się okazja do zrobienia dynamicznych ujęć sportowcom, np. narciarzom.

Szukanie motywów to tylko jedna z czyhających na nas trudności, na którą zresztą natkniemy się także w innych porach roku. Największy kłopot to odpowiednie naświetlenie oraz kolorystyka zdjęć. Zauważcie, jak często zimowe ujęcia wychodzą zbyt ciemne lub przebarwione! Zacznijmy od kolorów. Śnieg odbija bardzo dużo światła i w zależności od jego źródła przybiera różne odcienie. Na przykład późnym popołudniem, o zachodzie słońca część oświetlona zdaje się być różowa czy pomarańczowa, a obszary zacienione mają odcień błękitnawy. To w naturze wygląda bardzo pięknie, jednak automatyczny balans bieli w aparacie może mieć problem z poprawnym odwzorowaniem widzianych przez nas barw. Może się zdarzyć, że czujnik pomiarowy aparatu trafi akurat na bardziej niebieskawy obszar, albo wręcz przeciwnie – na zaróżowiony. Za każdym razem możemy uzyskać nieco inny wynik. Aby zminimalizować ryzyko i losowość efektu, możemy dobrać predefiniowany balans bieli, albo starać się uzyskać właściwy efekt za pomocą manualnego korygowania balansu bieli (jeśli mamy możliwość ręcznego doboru temperatury barwowej, w słoneczny dzień możemy ustawić wartość np. 5500 K). Wyświetlacz aparatu pozwoli mniej więcej ocenić, czy dokonaliśmy właściwego wyboru.

Zimą o zachodzie słońca potrafi być naprawdę kolorowo. Biały śnieg odbija złote promienie słońca, mieniąc się ferią barw. Uważajmy, aby automatyczny balans bieli w aparacie nie zepsuł efektu.
#break#
W dobrej sytuacji są tutaj użytkownicy aparatów wyposażonych w tryb zapisu RAW. Zdjęciom w tym „surowym” formacie możemy nadać odpowiedni balans bieli już po wykonaniu fotografii, podczas obróbki na komputerze. Format RAW umożliwia również bezstratne (do pewnego stopnia) skorygowanie jasności zdjęcia. Obróbka fotografii zapisanych w popularnym formacie JPEG nie daje tyle swobody, zawsze coś tracimy na jakości. Dlatego najlepiej od razu robić poprawnie naświetlone zdjęcia. A to nie jest takie proste.

Zacznijmy od tego, że aparaty nie widzą tak jak my i dokonują oceny otoczenia w całkiem odmienny sposób. Cyfrówki mają zaprogramowany pewien wzorzec poprawnego naświetlenia, który zakłada, że obiekty w kadrze odbijają ok. 18 procent światła (to najpopularniejszy model). Tyle właśnie odbija modelowa szara karta, stosowana przez fotografów, i mniej więcej jest to również zgodne z większością typowych sytuacji fotograficznych. Tym samym automatyka aparatu dąży do tego, aby sprowadzić jasność zdjęcia do tego poziomu. Tyle że śnieg odbija zdecydowanie więcej światła – ok. 90 procent. Co to oznacza? Aparat, dążąc do uzyskania tych „18 procent”, przyciemni zdjęcie (na przykład skracając czas naświetlania). W efekcie piękny, jasny, iskrzący się śniegowy pejzaż wyjdzie na fotografii szaro, a wraz z nim cała reszta otoczenia. Co robić?


Dużo jasnych obszarów w kadrze sprawia, że aparat na siłę przyciemnia zdjęcie, aby osiągnąć neutralną (wg swojego wzorca) jasność. W takiej sytuacji musimy skorygować naświetlenie (na plus) za pomocą funkcji korekta ekspozycji.

W niektórych cyfrówkach znajdziemy dedykowany tryb fotografowania śniegu, w którym aparat tak dobiera ustawienia, aby śniegowa pokrywa miała odpowiednią jasność i kolory. Od biedy możemy posłużyć się nawet trybem „plaża”, gdyż fotografowanie jasnego piasku sprawia podobne problemy, jak fotografowanie śniegu. Jeśli nasz aparat nie ma tych pomocnych trybów, musimy skorzystać z innych rozwiązań.

Na początek kilka słów na temat światłomierza i metod pomiaru. Zauważmy, że nasze cyfrówki oferują trzy rodzaje pomiaru światła, dostępne w menu aparatu – matrycowy (wielostrefowy), centralnie ważony oraz punktowy. Na ogół domyślnie oraz w trybie automatycznym aparat korzysta z matrycowej metody pomiaru. Światłomierz bierze wówczas pod uwagę zawartość całego kadru. Metoda ta sprawdza się w większości ogólnych scen, na przykład przy fotografowaniu pejzaży, i jest najlepszym wyborem w przypadku osób niedoświadczonych. Centralnie ważony tryb pomiaru sprawia, że światło mierzone jest  w centrum kadru oraz na jego brzegach. Wynik jest uśredniany, jednak najważniejszy jest środkowy, niezbyt duży obszar kadru. Punktowy pomiar światła sprawdza się w specyficznych warunkach, gdy zależy nam szczególnie na poprawnym naświetleniu konkretnego elementu czy obszaru sceny. Światłomierz mierzy wówczas światło na bardzo niewielkim obszarze w centrum kadru (czasem czujnik pomiarowy jest zintegrowany z polem autofokusu). Jednak korzystanie z tego trybu wymaga doświadczenia, dlatego nie jest zalecany amatorom. W zależności od wybranej metody pomiaru oraz obszaru, który znajdzie się w strefie czujnika pomiarowego, uzyskamy efekt jaśniejszego lub ciemniejszego zdjęcia. Zawsze jednak aparat będzie się starał tak korygować ustawienia, aby uzyskać w obszarze pomiarowym poziom jasności jak przy szarej karcie, odbijającej 18 procent światła. W praktyce oznacza to, że jeśli światło będzie mierzone na bardzo jasnym obszarze (takim jak śnieg), zdjęcie zostanie tak naprawdę mocno niedoświetlone, a gdy czujnik pomiarowy trafi na ciemny obszar (dla przykładu może to być ziemia, węgiel), fotografia może zostać prześwietlona.

Jeśli czujnik pomiarowy światłomierza padnie na ciemny obszar (np. sylwetkę konia), całe zdjęcie może zostać prześwietlone. Z kolei jeśli w obszarze pomiarowym przeważa biel, to fotografia może zostać nadmiernie przyciemniona (niedoświetlona).

Fotografując śnieg powinniśmy oszukać światłomierz i automatykę aparatu. Do tego celu służy funkcja korekty ekspozycji, dostępna w większości cyfrówek. Korygować naświetlenie możemy najczęściej do 3 EV, w kroku co 1/3 EV. Aby uzyskać jaśniejsze zdjęcie, korekta musi być oczywiście na plus (wymagamy przecież więcej światła). W przypadku fotografowania śniegu wystarczyć może + 1 EV, choć nie jest to regułą. W zależności od trybu oraz warunków fotografowania za dodatnią korektą ekspozycji może stać automatyczne wydłużenie czasu naświetlania (najczęściej), mocniejsze otwarcie przysłony lub podniesienie czułości ISO (ostateczność). W trybie manualnym funkcja korekty ekspozycji oczywiście nie działa – tutaj regulujemy samodzielnie wszelkie parametry.

Funkcję korekty ekspozycji, oznaczoną symbolem plusa i minusa (+/-), znajdziemy w wielu cyfrówkach. Fotografując biały śnieg warto skorygować naświetlenie na plus (np. +1.0 EV).

Jak zobaczyć, czy dana korekta wystarczy? Trudno polegać na wyświetlaczu aparatu, choćby najwyższej jakości i rozdzielczości. Tym bardziej, że nieraz mamy ustawioną większą lub mniejszą jasność ekranu, więc widziany efekt może odbiegać od rzeczywistości. Jeśli mamy taką możliwość, kontrolujmy efekt naświetlenia za pomocą histogramu (najlepiej na żywo) – funkcję tę znajdziemy dziś w wielu cyfrówkach (warto zajrzeć do instrukcji aparatu). Histogram jest to wykres naświetlenia kadru, który pokazuje poziomy pikseli o różnej jasności. Im bliżej prawego brzegu znajdzie się tutaj górka na wykresie, tym lepiej. Nie powinna jednak „opierać się” o jego skraj, bo to oznaczałoby rzeczywiste prześwietlenie dużego obszaru zdjęcia(na tym obszarze dominowałaby czysta biel, bez szczegółów). Tak więc fotografując śnieg, korygujmy ustawienia ekspozycji uważając, aby nie „wyjechać” z granic histogramu.
Wykres zwany histogramem (tutaj pod podglądem zdjęcia) mówi nam o poziomie naświetlenia kadru. Fotografując śnieg dbajmy o to, aby górka wykresu przesunięta była jak najmocniej w prawo (nie powinna jednak przylegać do krawędzi).

Redakcja CoNowego.pl życzy wielu udanych zdjęć zimowej aury.