Torment: Tides of Numenera – recenzja RPG-a w klasycznym stylu

Na Torment: Tides of Numenera, duchowego następcę Planescape: Torment, którego głównym projektantem był jeden z współtwórców oryginału – Colin McComb, musieliśmy czekać naprawdę długo. Premierę RPG-a, który powstał dzięki pomocy użytkowników Kickstartera wielokrotnie przesuwano, ale nareszcie możemy się przekonać, co ten tytuł oferuje. Czy jego twórcy sprostali ambitnemu zadaniu, którego się podjęli?

 


Świat, jakiego nie znamy

Twórcy nowego Tormenta nie mieli praw do marki Planescape, a więc postanowili osadzić grę w innym świecie – Numenerze, która powstała na rzecz stołowej gry fabularnej, zaprojektowanej przez Monte Cooka, autora Dark•Matter, Arcana Unearthed, Ptolus i kilkudziesięciu dodatków do stołowego Planescape. Należy przyznać, że w grze ten świat prezentuje się naprawdę niesamowicie. Z jednej strony akcja rozgrywa się miliardy lat od dnia dzisiejszego, a z drugiej – w czasach, gdy mieszkańcy naszej planety, inaczej Dziewiątego Świata, żyją na poziomie cywilizacyjnym średniowiecza. To sprawia, że Torment: Tides of Numenera łączy elementy fantasy oraz science-fiction, tworząc uniwersum, które nie przypomina mi niczego, co dotychczas widziałam.
Na szczególną pochwałę zasługuje to, w jaki sposób zaprojektowano lokacje Dziewiątego Świata. Wszystkie dosłownie żyją, za sprawą pozostałości po poprzednich cywilizacji – pozostałości, mogło by się wydawać, magiczne, które nadal skrywają wiele tajemnic przed mieszkańcami tego świata. Czasem taką pozostałością jest dziwna fontanna w centrum miasta, innym razem generator, którego nie sposób uruchomić, a jeszcze innym razem… gigantyczny statek kosmiczny, który stanowi siedzibę urzędników. To nie wszystko – nawet niektóre przedmioty, z których korzystamy podczas walki, są reliktami przeszłości.Torment: Tides of NumeneraTorment: Tides of NumeneraPoza ludźmi, w Dziewiątym Świecie nie zobaczymy elfów, orków, czy trolli, ale nie brakuje tu innych wartych uwagi stworzeń, począwszy od mieszkańców podziemi, którzy żywią się elektrycznością, a kończąc na bytach, które pożerają ludzkie umysły. Niektóre z nich są przybyszami z odległych planet, natomiast inne zostały stworzone przez cywilizacje, o których już dawno zapomniano. Niemal każda z tych postaci ma nam coś interesującego do przekazania, jakąś głębszą myśl skłaniającą do refleksji, co sprawia, że każdy tekst, który pojawia się na ekranie Tormenta, czyta się z przyjemnością.

Cóż znaczy jedno życie?

Początkowo podchodziłam do tego, jaką historię przedstawia Torment: Tides of Numenera dosyć sceptycznie. Wraz ze startem gry zostałam zalana toną niezrozumiałych pojęć, które wspólnie z kilkoma innymi czynnikami sprawiły, że nie byłam w stanie stwierdzić, o co w niej właściwie chodzi. Szybko przekonałam się jednak, że to wszystko jest częścią magii, za sprawą której od Tormenta ciężko się oderwać. Gdy wchodzimy w interakcje ze światem, z ludźmi, którzy w nim żyją, z czasem coraz lepiej poznajemy rządzące nim zasady, jego tajemnice oraz charakterystykę. Nie dość, że jest to doskonale uzasadnione fabularnie, to na dodatek powoduje, że Dziewiąty Świat urzeka nie tylko wtedy, gdy mu się bezczynnie przyglądamy.
Torment: Tides of Numenera zawdzięcza swój urok również ogromnej liczbie wyborów, które nam udostępnia, a które decydują o nieliniowości gry. Decyzje jakie podejmujemy wpływają nie tylko na postaci, z którymi w danym momencie rozmawiamy, ale także na nas samych. Zaimplementowano tu bowiem interesujący system tak zwanych Nurtów. Tytułowe Nurty (ang. Tides) są niewidzialnymi siłami głęboko i trwale wpływającymi na tych, którzy się do nich dostrajają. Decyzje, nastawienie głównej postaci i konsekwencje naszych działań mają wpływ na przypisanie do jednego z nurtów. Ich znaczenie jest duże, ponieważ obecność w danym nurcie stwarza wiele nowych możliwości w interakcjach, konwersacjach i, co najważniejsze, wpływa na końcowe etapy gry oraz sposób, w jaki postrzega nas świat. Także to, jakie będzie przeznaczenie naszej postaci, będzie zależeć od Nurtu, któremu się odda.Torment: Tides of NumeneraPoza tym, wybory, które zaoferowali nam twórcy gry, bardzo często pozwalają nam na uniknięcie przelewu krwi. Być może spełnili swoją obietnicę, że Torment: Tides of Numenera będzie można ukończyć bez stoczenia ani jednej walki. Mnie, w ciągu kilkunastu godzin rozgrywki zdarzyło się odbyć kilka potyczek, ale wielu innych udało się sprytnie uniknąć, przekonując przeciwników do swoich racji, bądź w inny, mniej pospolity, sposób – na przykład wykorzystując jeden z enigmatów, czyli wspomnianych reliktów przeszłości. Dodam, że niektóre wybory wiążą się z rzutem 20-ścienną kością – im więcej punktów opisujących postaci – siły, szybkości oraz intelektu – postanowimy zużyć podczas próby, na przykład oszustwa czy perswazji, tym większe prawdopodobieństwo, że próba zakończy się powodzeniem.
Oczywiście, warto powiedzieć co nieco o samej fabule, ale spokojnie – nie zdradzę Wam nic ponadto, co przedstawiono w zwiastunach gry. W Torment: Tides of Numenera wcielamy się w nieśmiertelnego protagonistę (bądź protagonistkę) – Ostatniego Porzuconego, który jest ostatnią powłoką zrzuconą przez Pana Wcieleń – człowieka, który pragnął oszukać śmierć. Korzystając z pomocy wielu towarzyszy musimy odnaleźć naszego stwórcę, uciekając przed bytem, który pragnie zgładzić wszystkich porzuconych oraz samego Pana Wcieleń – Rozpaczą. Ta produkcja stawia przed nami fundamentalne pytanie – „Cóż znaczy jedno życie?”, na które każdy znajdzie inną odpowiedź, w zależności od tego, jak poprowadzi historię. Jedno jest pewne – Torment: Tides of Numenera zapewnia kilkadziesiąt godzin zabawy, nawet jeśli postanowimy przejść go, pomijając wiele wątków pobocznych.

Twój ruch

Studio inXile zdecydowało, że to społeczność użytkowników wybierze system walki, jaki pojawi się w ich produkcie. Głosowanie wygrał system turowy. Wiele osób wyraziło z tego powodu niezadowolenie, ale ja uważam, że nie był to zły wybór, zwłaszcza że twórcy wzbogacili ten system o kilka nowych rozwiązań. Kryzysy, bo tak nazywają się potyczki w Tormencie, obejmują nie tylko walkę, ale również aktywowanie elementów otoczenia, ukrywanie się, wykorzystywanie artefaktów czy nawet prowadzenie dialogów z towarzyszami w celu zastraszenia wrogów. Każda walka została zaprojektowana z ogromną starannością, w związku z czym istnieje wiele sposobów na wyjście z kryzysowej sytuacji. Choć starcia bywają dość długie, z pewnością nie uznacie je za nudne. Gdyby się tak jednak stało, zawsze możecie ich unikać.Torment: Tides of NumeneraTorment: Tides of Numenera

“Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”

Pora wypowiedzieć się o pierwszej wadzie Torment: Tides of Numenera, którą według mnie jest niedobór kwestii mówionych. Nie zrozumcie mnie źle – czytanie mi nie przeszkadza, ale moim zdaniem Piotra Fronczewskiego, Olę Szwed oraz innych aktorów powinniśmy słyszeć w grze znacznie częściej, zwłaszcza że ich głosy brzmią niesłychanie klimatycznie.
#break#
Co do samych tekstów, powiem, że każdy z nich został napisany naprawdę kwiecistym językiem. Dzięki temu bardzo łatwo pobudzają wyobraźnię i uzupełniają to, co możemy ujrzeć na pozostałej części ekranu.Torment: Tides of NumeneraBrawa należą się osobom, które przełożyły je na język polski, a które musiały popisać się kreatywnością i słowotwórstwem, aby przetłumaczyć wszystkie zwroty i nazwy własne. Podczas rozgrywki nie udało mi się wychwycić żadnego błędu, co jest ogromnym wyczynem, zwłaszcza że w grze wykorzystano około 1,3 miliona słów. Cóż, Tormenta „czyta się” po prostu jak dobrą książkę.

Wygląd to nie wszystko

Wizualnie Torment nie jest idealny, ale właśnie dlatego, że graficznie nie dorasta do pięt takim grom jak Wiedźmin 3 czy Fallout 4 i nie posiada zaawansowanych animacji, można go uruchomić nawet na bardzo słabym komputerze. Właściwie ta gra takiej grafiki nie potrzebuje, ponieważ teksty, które mamy szanse czytać podczas rozgrywki, a które pozwalają na wyobrażenie sobie tego, co na ekranie się nie pojawiło, nam ją zastępują.Torment: Tides of NumeneraMimo że nie przeszkadza mi to, jak gra prezentuje się graficznie, mam pewne zastrzeżenia względem jej interfejsu. To, że po prostu nie podoba mi się jego wygląd jest kwestią gustu, natomiast brak pewnych funkcjonalności, to już zupełnie inne zagadnienie. Czego mi tutaj zatem brakuje? Przede wszystkim możliwości przesuwania widoku z poziomu mapy, krzyżyków pozwalających na zamykanie okien, czy pewnego rodzaju encyklopedii zawierającej ważne informacje na temat Dziewiątego Świata oraz ludzi, którzy w niej żyją. Innym uchybieniem są zachodzące na siebie podpisy podczas podświetlania wszystkich interaktywnych postaci i elementów.Torment: Tides of NumeneraTorment: Tides of Numenera

Ach, te błędy

Niestety, podczas testów twórcy Tormenta nie zdołali usunąć z gry wszystkich błędów. Sama natrafiłam tylko na dwa bugi, ale były to bugi, który zmarnowały mój cenny czas. Pierwszy powodował, że nie mogłam zakończyć potyczki, mimo że pokonałam wszystkich wrogów. Ostatecznie, po tym, gdy kilkukrotnie podeszłam do tej samej walki, która odbywała się w ramach pewnego questa, postanowiłam zrealizować inne zadanie i spróbować wrócić do tego, gdy błąd zniknie. Inny błąd polegał na tym, że gra nie potrafiła nadpisać zapisu rozgrywki o tej samej nazwie. Gdy uruchamiałam grę po przerwie okazywało się, że utraciłam dokonany postęp. Na szczęście, za sprawą autozapisu, odzyskałam chociaż jego część.Torment: Tides of Numenera
Podsumowanie
Bez wątpienia mogę stwierdzić, że Torment: Tides of Numenera jest RPG-iem, któremu warto poświęcić swój czas. Mimo że grze nie brakuje drobnych wad, takie elementy jak rozbudowany system Nurtów, fascynująca historia czy unikatowy świat sprawiają, że jest to wyborny kąsek dla fanów gatunku, i zdecydowanie nie tylko dla nich.
Zapewne zauważyliście, że w podstawowej wersji Torment: Tides of Numenera kosztuje na Steamie aż 44,99 euro (prawie 200 złotych). Dużo lepiej prezentuje się cena produkcji w wersji pudełkowej – wynosi ona 128,99 zł (179,99 zł za edycję na PS4 i Xboxa One). To bardzo uczciwa kwota, biorąc pod uwagę ogrom oferowanych treści.

Ocena ogólna: 89%

Mocne strony:

Słabe strony:

– wciągająca fabuła
– rozbudowany, fascynujący świat
– nieliniowość rozgrywki
– ciekawy system walki
– unikatowe, barwne lokacje
– gwarancja kilkudziesięciu godzin zabawy
– bardzo niskie wymagania sprzętowe
– wysoka jakość polskiej wersji językowej

– nieliczne błędy utrudniające rozgrywkę
– niedopracowany interfejs
– zbyt mało dubbingu

Torment: tides of numenera recenzja