Google: osiołek żyje i ma się dobrze!
Google. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie. Gigant z Mountain View zasłynął nie tylko niezwykle popularną wyszukiwarką internetową, ale również systemem operacyjnym Android, linią urządzeń o nazwie Nexus oraz serią mniej lub bardziej przydatnych usług sieciowych. Wśród tych ostatnich bez wątpienia wyróżnia się tzw. Street View, z którym, od kilku dni, wiąże się pewna ciekawa historia…
Funkcję Street View zna chyba większość cieszących się dostępem do internetu osób. Dla tych, którzy jednak nie mieli z nią styczności, krótkie przedstawienie – pozwala ona odbywać wirtualne spacery po niemal dowolnym zakątku świata. Oczywiście, wszystko możliwe jest dzięki ogromnej ilości zdjęć, których to dostarcza ekipa od Google.
Ostatnio jednak internauci wyniuchali w sieci aferę. Otóż z wykonanych w Botswanie fotografii wynikało, że samochód wykonujący dla Google zdjęcia potrącił… osiołka. I to ze skutkiem śmiertelnym. Jak nietrudno się domyślać, wśród wielu zagranicznych portali zawrzało. Oskarżona o śmierć zwierzęcia firma postanowiła jednak rozwiać wszelkie wątpliwości w całej tej sprawie.
Jak wynika z oficjalnej wypowiedzi giganta, botswański osiołek żyje i ma się dobrze. Jednym słowem – samochód Google zwierzęcia nawet nie dotknął. Skąd więc cała afera? Otóż na wykonanych przez ekipę Google zdjęciach w pewnym momencie widać spacerującego osła, w następnym zaś zwierzę leży w bezruchu na ziemi. Internauci zinterpretowali to więc następująco – zbrodnia!
I byli w błędzie. Pomylili się mianowicie co do kolejności wykonywania fotografii. Otóż najpierw nie wykonano zdjęć spacerującego osła, a później leżącego na ziemi – kolejność była odwrotna. Wniosek? Kiedy auto nadjeżdżało, osiołek leżał lub tarzał się na ziemi. Następnie jednak wstał i udał się w tylko sobie wiadomym kierunku. Wysoki sądzie – niniejszym prosimy o uznanie Google niewinnym zarzucanych mu czynów!
Poniżej przedstawiamy fotografie w kolejności chronologicznej 🙂
Źródło: cnet,