Elektryczne samochody zyskują na popularności
Od lat słyszymy, że złoża ropy wystarczą nam jeszcze na 10, 20, może 50 lat, w zależności od tego, czy naukowcy są optymistami czy pesymistami. Koncerny samochodowe starają się więc zaproponować klientom alternatywę. Samochody hybrydowe są świetne, ale do swojego działania potrzebują jednak pewnej ilości benzyny. Te z napędem wodorowym są na razie w fazie testów. Pozostaje nam tylko zasilanie elektryczne.
AutoBlog uzyskał potwierdzenie, że samochody elektryczne sprzedają się coraz lepiej. Nissan przekazał bowiem informacje, że w ciągu roku, poczynając od grudnia 2010, elektryczny model Leaf został sprzedany w liczbie 20.000 egzemplarzy. Biorąc pod uwagę, jak niewiele znajdziemy stacji ładowania takich aut, to bardzo dobry wynik.
Co więcej, aż 9.000 sztuk zostało przekazanych klientom w Stanach Zjednoczonych. Czyżby Amerykanie powoli rezygnowali z ryczących V8, pożerających hektolitry ropy? Dziwne, ponieważ cena benzyny w USA to około 2,60 za litr. Elektrycznymi samochodami po prostu nie opłaca się jeździć, chyba że chcemy być poczytani za ekologicznych.
Niemniej należy cieszyć się z rosnącej ilości samochodów napędzanych elektrycznie. Będzie to oznaczać po pierwsze dalsze badania, pozwalające na udoskonalanie baterii, które nie wytrzymują zbyt długiej jazdy, a po drugie – większą ilość stacji ładowania. Jakie problemy można napotkać, użytkując samochód pokroju Nissana Leaf, najlepiej obrazuje filmik z bohaterami Top Gear…
Źródło: AutoBlog, YT