Agentomasz dla Conowego.pl
Tomasz Zielenkiewicz: Tworzysz najpopularniejszy podcast w polskim Internecie. Zgarnąłeś wszystkie nagrody za ostatni rok. Powiedz jak się z tym czujesz? O to się przecież pyta każdego zwycięzcę.
AgenTomasz: Dla mnie za każdym razem to jest zaskoczenie. Ja nie odczuwam popularności aż w taki sposób. Liczba osób, które toczą ze mną dyskusje na Facebooku czy poprzez maila nie jest może wielka, ale jak przychodzi do głosowania to wygrywam wszystko i jestem bardzo zaskoczony.
T.Z.: To jednak nie jest program telewizyjny, ani radiowy. Twojej audycji nie da się po prostu od tak wygooglować , do tego trzeba jakoś dotrzeć, z polecenia, pocztą pantoflową. W związku z tym zdobywanie przez Ciebie słuchaczy jest o wiele trudniejsze. Co trzeba zrobić, by takiego wiernego słuchacza zdobyć?
AgenTomasz: Musi być to czymś oryginalnym. Ja poświęcam temu bardzo dużo czasu, w związku z tym czuję, że to może jest nagroda za ten cały wysiłek. Niemniej muszę podkreślić, że mój podcast pojawia się na stronach, które mają już swoją renomę np. Kontestacja czy Radio Wnet. Dzięki temu docieram do kilkuset osób tutaj, kilkuset tam i kilkuset jeszcze gdzieindziej. Zatem popularność mnie cieszy, ale podcasty to jest jeszcze w miarę mały rynek, w związku z tym na moją korzyść działa brak konkurencji. Ona jednak ciągle rośnie.T.Z.: Epicentrum wszystkiego co związane z ogólnie pojętą internetową rozrywką, ale nie tylko, stał się jednak YouTube. Najpopularniejsze polskie kanały mają ogromną liczbę widzów. Ty masz trudniej, u Ciebie nie ma obrazu, jest sam dźwięk. Z doświadczenia jesteś radiowcem, na przygotowanie audycji poświęcasz nieporównywalnie więcej czasu niż wielu z tych najpopularniejszych „gadaczy do kamery”.
AgenTomasz: Do pewnego stopnia jestem zafascynowany ideą jaką jest radio. Nie podoba mi się moda na instalowanie kamer w studiach radiowych. Głos z muzyką i wszystkim co się z przekazem audialnym wiąże ma w sobie czar, którego YouTube nie jest w stanie oddać. Myślę o nowym formacie w formie wideo, ale to będzie coś zupełnie nowego. Wybrałem formę radiową, która nie jest na żywo, aby móc uważnie i ostrożnie przygotować się do niej. Nie będę ukrywał, że wzorem dla mnie są audycje amerykańskie, tzw. talkradio. Ci nadawcy mają trzygodzinne audycje i to codziennie! Ja mam godzinę piętnaście minut, godzinę czterdzieści co tydzień. Już trzy lata prowadzę audycję. Wiadomo, że nie znam się na wszystkim. Nie jestem w stanie sam przygotować informacji z zakresu nauki, geografii, informatyki, społeczeństwa czy psychologii, które by się nie powtarzały. Dlatego teraz po trzech latach wydaję książkę opartą na tym podcaście. Będzie dostępna prawdopodobnie we wrześniu. To już będzie zakończenie tego formatu, jaki będzie nowy, tego jeszcze nie wiadomo. Audycje na pewno powinny być krótsze i nieco częstsze.
T.Z.: Skąd pomysł na audycję w takiej formie, czyli prezentacji dziesięciu informacji pominiętych przez główne media?
AgenTomasz: To był początek 2010 roku. Byłem wtedy już w Hiszpanii i zauważyłem jak gigantyczna przepaść jest między tym, co podają główne polskie media o wydarzeniach tam się dziejących, lub tym co mówią mistrzowie radia „gadanego”: Glenn Beck, Michael Savage czy Rush Limbaugh o wydarzeniach w USA. Spodobała mi się ich atmosfera, to jak robią audycje, zwłaszcza, że sam kiedyś pracowałem w radiu. Doszedłem do wniosku, że sam chciałbym iść ich śladem. Zobaczyłem też, jak w Polsce informuje się o wydarzeniach z zagranicy. Na przykład jak informuje się o Baracku Obamie to mówi się, że jakaś artystka śpiewała u niego na urodzinach albo, że zabił muchę klepnięciem w kolano. A to przecież nie aktor czy piosenkarz, aby mówić o nim w kategoriach plotek! Pomyślałem, że skoro narzekam i frustrują mnie polskie media, to postaram się nagrać coś sam. Jak się ludziom spodoba, to wrzucę coś następnego. I tak ruszyło…T.Z.: Wybierasz anonimowość celowo?
AgenTomasz: Kiedyś sobie założyłem, że przestanę być anonimowy jak ktoś ze znajomych poleci mi moją audycję nie wiedząc, że to ja. Na razie się nie zdarzyło. Myślę, że to dodaje pewnej tajemniczości, pozostawia coś jeszcze do myślenia, pewne niedopowiedzenie. Ale na imię mam naprawdę Tomasz.
T.Z.: W mediach pracuję od lat i widzę w jakim kierunku idą. Informacja bardzo często nie jest już oddzielana od opinii jak uczono nas jeszcze na studiach. Wojciech Cejrowski, z którym rozmawiałem powiedział mi, że on takie media lubi. Wskazał na amerykański FOX, który gdy włącza, wie, że będzie „jazda” na Obamę i to mu się podoba. Jaka jest Twoja opinia na ten temat?
AgenTomasz: W dzisiejszych czasach, mam wrażenie, żongluje się wszystkim. Fakty to 5 procent a 95 procent to opinie i emocje. Widzę w polskich mediach na przykład, jak emocje buduje się za pomocą montażu. Chcemy wyprodukować tezę, że kościół nie powinien domagać się odszkodowań, to pokazujemy, że nie ma pieniędzy na autostrady, że Bruksela nie daje nam na coś pieniędzy, a potem informację, że ksiądz rozbił swoją Hondę. To prosty populizm. W polskich mediach widzę też pewną chorobę, której nie dostrzegam ani w Hiszpanii, ani w USA. Dziennikarz jednej gazety robi wywiad z dziennikarzem innej. Do programu publicystycznego zapraszany jest jeden przez drugiego. Z Cejrowskim nie zgadzam się co do tej akurat idei, ale też rozumiem o czym mówi. Ludzie chcą włączyć telewizor i dostać potwierdzenie tezy, którą mają w głowie. Mamy mały wybór tych kanałów w Polsce. W USA ta różnorodność jest zdecydowanie większa. Uważam, że powinniśmy mówić kiedy informujemy, a kiedy mówimy o emocjach. Ja to w swoim programie staram się oddzielić zawsze. Czasem pękam ze śmiechu już czytając czyjeś słowa, zatem wiadomo jaka jest moja opinia o nich, ale ja nie mówię „jak jest”, ja mówię jak myślę. Uważam, że dziennikarze powinni mieć swoje zdanie, ale stale nad swoimi opiniami pracować, poddawać je ciągle próbie. Nic mnie bardziej nie inspiruje, jak przeczytanie eseju, posłuchanie audycji czy obejrzenie programu ludzi, którzy mają całkowicie inne zdanie. Wtedy od razu wracam do klasyków ekonomii i konfrontuje te opinie. To naprawdę człowieka rozwija.
T.Z.: Słuchając Twoich audycji, gdzie podajesz newsy a Ameryki, Europy, całego świata, powiem szczerze momentami mam wrażenie, że obraz świata jaki przedstawiasz jest smutny. Potrafisz świetnie obśmiać absurdy urzędników z Unii czy USA. Ale kiedy słyszę puszczane przez Ciebie fragmenty wypowiedzi jakiejś posłanki mówiącej, że „zagrożeniem jest dla nas niedostatek władzy Unii Europejskiej” i inne podobne, to jestem potem przygnębiony. Rzeczywistość, którą pokazujesz w audycji jest smutna.
AgenTomasz: Wspomniany przez Ciebie Wojciech Cejrowski powiedział kiedyś, że głupota ma dwie strony – jak młot – śmieszną i tragiczną. Wydaje mi się, że to najprostsze i najtrafniejsze ujęcie tematu. Trudno czuć się pewniejszym swojej przyszłości, czuć się lepiej po wysłuchaniu naszych polityków. Oni przestają służyć. Nie rozumieją swojej misji. Owszem, jest to dołujące do pewnego stopnia. Ale ja robię to co robię. Nie wiem jak inaczej z tą głupotą walczyć.T.Z.: Jak przekonałbyś zwykłego człowieka, bez wiedzy ekonomicznej do idei, które propagujesz w audycji. Do państwa minimum, do wolnego rynku itd.
Trudne pytanie. Recepty jednolitej nie mam. Zacząłbym od słuchania takiej osoby, aby wiedzieć, w którą stronę uderzyć. Zawsze zaczynam od słuchania. Najchętniej bym zalecił wszystkim czytanie Frederica Bastiata (śmiech). Najpierw próbowałbym przekonać zwykłego człowieka, aby przestał być zwykłym obywatelem.
T.Z.: Ale wiesz, że mało kto dziś w ogóle coś czyta?
AgenTomasz: Dlatego wziąłem się za audiobooki. Ja im to przeczytam! Dlatego powstała akcja „Płyta dla posła”*, a teraz właśnie wyszedł Bastiat i już powstają kolejne.
* [Akcja, której uczestnicy rozdali posłom płyty z audiobookiem z wykładami z ekonomii Ludwika von Misesa].
T.Z.: Jesteśmy skazani na coraz głupsze media?
AgenTomasz: Dopóki mamy upolitycznione media, to one będą się staczać. Dziennikarze, którzy nie mają poglądów, tylko realizują program polityczny, nie mają ciekawości, nie rozwijają się, a to jest konieczne, by choćby utrzymać dany poziom. Jednak są w Internecie miejsca, gdzie ludzie chcą przekazywać informacje. Tamtym na górze się już odechciało. Skoro się nie rozwijają to znaczy, że się cofają. Prawdziwa elita zawsze będzie wąska. Zawsze też będzie więcej widzów rąbanki niż gadaniny na trudne i ważne tematy. Uważam jednak, że wciąż jest klient na mądre, ambitne media. To są ludzie, którzy chcą też za to płacić. To są małe sumy, ale są. Prawda jest taka, że jak powiedział kiedyś Kisielewski „nie wiedział nigdy, że jest tylu idiotów, dopóki nie wszedł do Internetu. Nie doczekał Facebooka…
T.Z.: Twoje autorytety?
AgenTomasz: Nie chciałbym nikomu zaszkodzić, nazywając go swoim autorytetem.
T.Z.: Dziękuję za rozmowę.